Kolejny urzędnik ministerstwa sportu nie potrafi wyjaśnić, dlaczego zrezygnowano z pieniędzy z hazardu, z dopłat na rzecz Narodowego Centrum Sportu. Sejmowa komisja hazardowa przesłuchuje dziś prawdopodobnie ostatniego świadka. To dyrektor departamentu ekonomiczno-finansowego w resorcie Bożena Pleczeluk.

Dyrektor Pleczeluk to jeden z ważnych urzędników resortu sportu, przez ręce której przeszło pismo o rezygnacji z dopłat od hazardu, czyli, że resort sportu nie chce pieniędzy na budowanie Stadionu Narodowego. Pleczeluk twierdzi, że jej rola w opiniowaniu dokumentu skończyła się tylko na sprawdzeniu ortografii, choć to ona resortowy mail zatytułowała "Rezygnacja z dopłat NCS". Tak jak minister sportu Mirosław Drzewiecki twierdzi, że był to błąd w interpretacji, bo wszyscy w resorcie żyli w przekonaniu, że rezygnują tylko z pieniędzy na konkretny cel - na otoczenie stadionu, a nie z dopłat w ogóle. Nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego pismo trafiło do niej - do dyrektora finansowego.

I to zdaniem poseł Beaty Kempy dowód, że komisja nie może kończyć pracy i trzeba skonfrontować zeznanie urzędników resortu sportu. Do tego potrzebne są jeszcze konfrontacje. To jest ewidentny, ważny element - mówi Kempa. Konfrontacja? Nic z tego - mówią posłowie koalicji i dodają - nowych świadków też już nie będzie.