Po niepowodzeniu prezydenta USA Billa Clintona w przełamaniu impasu w bliskowschodnim procesie pokojowym zarówno Izrael, jak i Palestyńczycy ostrzegli, że na zawarcie ostatecznego porozumienia został zaledwie miesiąc.

Obie strony twierdzą, że to właśnie najbliższe 30 dni przyniesie odpowiedź na pytanie, czy możliwy jest kompromis i trwały pokój na Bliskim Wschodzie. Palestyński ambasador przy ONZ Nasser Al Kidwa zapowiedział, że izraelsko-palestyńskie rokowania zostaną wznowione w najbliższych dniach:

"Negocjacje zostaną wznowione i będą w nich brać udział Stany Zjednoczone. Mam nadzieję, że po jakimś czasie i osiągnięciu pewnych postępów będzie można zwołać kolejne spotkanie na wysokim szczeblu, kolejny szczyt."

Na pytanie czy Jasser Arafat, zgodnie z dotychczasowymi zapowiedziami, ogłosi 13 września powstanie niepodległego państwa palestyńskiego Al Kidwa powiedział, że decyzja w tej sprawie zapadnie podczas dzisiejszego posiedzenia Centralnej Rady OWP w Gazie. Palestyńczycy pod naciskiem USA odłożą prawdopodobnie ogłoszenie niepodległego państwa do 15 listopada lub nawet do 1 stycznia. Jasser Arafat wrócił już do Gazy z Milenijnego Szczytu, żeby wziąć udział w dzisiejszych obradach. Przed odlotem z Nowym Jorku Arafat spotkał się przypadkiem z premierem Izraela Ehudem Barakiem w siedzibie ONZ. Obaj przywódcy zamienili kilka zdań stwierdzajac zgodnie, że czasu na rokowania nie pozostało zbyt wiele. Główną kością niezgody jest wschodnia Jerozolima, gdzie Palestyńczycy chcą mieć swoją stolicę. W tej sprawie jednak Izrael nie przejawia żadnej ochoty do kompromisu.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM z Tel-Awiwu, Eli Barbura:

00:20