Przedłużają się negocjacje w Camp David. Przedstawiciele Izraela i Palestyny rozmawiają o statusie Jerozolimy i uwolnieniu palestyńskich więźniów. W związku z powrotem Billa Clintona z Japonii, obserwatorzy oczekują znacznego ożywienia rozmów...

Clinton nadzieją

Szczyt w Camp David ma szansę nabrać przyspieszenia - po czterech dniach nieobecności, do Stanów Zjednoczonych wrócił z Okinawy gospodarz spotkania Bill Clinton. Amerykański prezydent będzie musiał najpierw ustalić, co zdarzyło się pod jego nieobecność i na jakim etapie są negocjacje. Dlatego jak najszybciej będzie chciał spotkać się z głównymi dramatis personae szczytu - Jaserem Arafatem, przywódcą Autonomii Palestyńskiej i Ehudem Barakiem, premierem Izraela. Według anonimowych źródeł waszyngtońskich Bill Clinton ma przedstawić nowe propozycje amerykańskie, dotyczące przyszłego statusu Jerozolimy.

Właśnie sprawa Jerozolimy jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii w rokowaniach. Palestyńczycy chcą by wschodnia część miasta stała się stolicą przyszłego niepodległego państwa palestyńskiego. Prezydent Clinton jest dobrej myśli, jeśli chodzi o przebieg rokowań. Podkreśla jednak, iż nie ma czasu do stracenia i porozumienie staje się sprawą coraz pilniejszą. Podobnego zdania jest rzecznik premiera Izraela Ehuda Baraka Gadi Baltianski:

"Nie ma żadnych ostatecznych terminów w tych rokowaniach, jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że nie mogą one trwać w nieskończoność. W ciągu najbliższych kilkunastu godzin powinno się rozstrzygnąć, czy jesteśmy w stanie osiągnąć porozumienie, czy też wyjedziemy z pustymi rękami"

Porozumienie możliwe

O kompromisie w sprawie spornego miasta mówił także izraelski minister sprawiedliwości Yosii Belin. Jego zdaniem obie strony mają wystarczająco wiele wyobraźni by zawrzeć układ dotyczący Jerozolimy. "Izrael i Palestyńczycy dotarli już do takiego punktu w negocjacjach, że nikt nie mógłby sobie wybaczyć gdyby doszło do załamania rokowań pokojowych w Camp David" - twierdzi Belin. Tymczasem przywódca islamistów z HAMAS szejk Ahmed Jassin zapowiedział, że ogłosi rozejm z państwem żydowskim, jednak pod pewnymi warunkami:

"Jeśli zostanie zawarte porozumienie na mocy którego Palestyńczycy dostaną Strefę Gazy, Zachodni Brzeg Jordanu i Wschodnią Jerozolimę, która stanie się stolicą ich przyszłego niepodległego państwa, HAMAS zgodzi się ogłosić zawieszenie broni w swej walce z państwem żydowskim".

Jednocześnie jednak Yassin uzależnił jakikolwiek rozejm od uznania przez Izrael praw palestyńskich uchodźców do powrotu do domów oraz likwidacji osiedli żydowskich na palestyńskich terenach.

Camp David długodystansowy

Mówi się, że szczyt w Camp David jest już szczytem historycznym. Nigdy dotąd rokowania nie trwały tak długo - blisko dwa tygodnie. Zdaniem komentatorów sam fakt, że Barak z Arafatem czekali na powrót amerykańskiego prezydenta gwarantuje, że nie wyjadą z Camp David z pustymi rękami. Jak spekuluje prasa w Izraelu, pytanie zasadnicze brzmi jednak, czy obu przywódcom uda się wynegocjować ostateczny układ pokojowy, czy tylko częściowe porozumienie.

Palestyna albo wojna

W połowie września mija termin podpisania ostatecznego układu pokojowego, wyznaczony przez władze Autonomii Palestyńskiej. Jeżeli do tego czasu porozumienia nie będzie, Palestyna jednostronnie ogłosi niepodległość. A to może, zdaniem wielu obserwatorów, doprowadzić nawet do nowej wojny na Bliskim Wschodzie.

Przypomnijmy: w sobotę, na dzień przed powrotem prezydenta Clintona do stołu negocjacyjnego w Camp David, w delegacji izraelskiej doszło do ostrych tarć.

Wyszły one na jaw, kiedy premier Barak napisał list, w którym ostro skarcił niektórych swoich doradców. Jego zdaniem przekazali oni do prasy nieprawdziwe informacje, jakoby dwaj ministrowie jego rządu obecni w Camp David namawiali go do dalszych ustępstw w kluczowej sprawie Jerozolimy. Według Baraka, żadnych tego typu nacisków nie było i tylko on w imieniu Izraela ponosi odpowiedzialność za porozumienie lub brak porozumienia w rozmowach z Palestyńczykami.

W pierwszym oficjalnym stanowisku od rozpoczęcia rozmów w Camp David premier Barak oświadczył też, że cała izraelska delegacja pracuje w harmonii i poczuciu ciążącej na niej odpowiedzialności. Faktem jest jednak, że już wcześniej Amerykanie oburzali się na naruszanie przez jego ekipę ciszy informacyjnej, bez względu na to czy miało to wywrzeć presję na Palestyńczyków, czy przygotować opinię publiczną w samym Izraelu.

17:45