Lekarze i ratownicy medyczni nie przyczynili się do śmierci półtorarocznego Maciusia z Kutna, który w lutym ubiegłego roku śmiertelnie zadławił się kawałkiem długopisu – wynika z opinii biegłych medyków. Raport właśnie dostali prokuratorzy – dowiedziała się dziennikarka RMF FM. O tragedii stało się głośno, bowiem chłopiec zmarł dzień po tym, jak nie przyjęto go z zapaleniem oskrzeli do szpitala. W śledztwie sprawdzano czy ten fakt mógł pogorszyć stan zdrowia dziecka i doprowadzić do zgonu.

Nikt nie jest winny śmierci Maciusia - tak ostatecznie ustalono w śledztwie. Chłopiec udusił się fragmentem długopisu i to był nieszczęśliwy wypadek. Takie wnioski kończą śledztwo - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi - Krzysztof Kopania. Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, w oparciu o całokształt zebranego materiału dowodowego (w tym wyniki sekcji, dokumentacje medyczną oraz zeznania przesłuchanych świadków), stwierdzili, że zgon nastąpił na krótko po zaaspirowaniu ciała obcego do oskrzela. Ocenili, że pomoc medyczna udzielona była zgodnie z zasadami sztuki medycznej. Wszystko zatem wskazuje na to, że śmierć chłopca była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Nie udało się ustalić, w jakich konkretnie okolicznościach fragment długopisu dostał się do dróg oddechowych. Niewątpliwie natomiast nastąpiło to w bardzo krótkim czasie przed śmiercią. Śledczy wykluczyli także, że uduszenie się dziecka mogli przyspieszyć mężczyźni, którzy reanimowali Maciusia, według instrukcji dyspozytorki pogotowia. Te osoby również działały prawidłowo.

Półtoraroczne dziecko zmarło w lutym 2015 roku. Matka chłopca zabrała dziecko do lekarza, do punktu nocnej pomocy medycznej w niedzielę 8 lutego. Pediatra stwierdził szmery w oskrzelach i przepisał leki. Następnego dnia około godz. 14 kobieta udała się na kolejne badanie lekarskie z Maciusiem. Lekarz wypisał skierowanie do szpitala i tam kobieta zgłosiła się około godz. 18:30. Jednak odmówiono przyjęcia dziecka z braku potrzeby hospitalizacji i z braku miejsc na oddziale pediatrycznym. Chłopiec był leczony w domu i stan uległ lekkiej poprawie. Jednak kolejnego dnia (10 lutego) około godz. 19 dziecko zaczęło mocno kaszleć,  dusić się, a potem przestało oddychać i straciło przytomność. Matka próbowała ratować syna, zaczęła go oklepywać i wezwała na pomocy sąsiada. Mężczyzna reanimował Maciusia według instrukcji, przekazywanych telefonicznie przez dyspozytorkę pogotowia. Kontynuował je lekarz z zespołem karetki, ale nie udało się uratować chłopca.

Sekcji zwłok dziecka wykazała, że udusiło się plastikowym fragmentem długopisu, który został wciągnięty do oskrzela i tam blokował przepływ powietrza. Chłopiec zmarł gwałtowną śmiercią w krótkim czasie (około minuty) po dostaniu się ciała obcego do dróg oddechowych. 

(mal)