Katowicki biskup Wiktor Skworc w 2002 roku, kiedy był ordynariuszem diecezji tarnowskiej, nie zgłosił do Watykanu sprawy księdza Stanisława P., który molestował dzieci. W oświadczeniu wydanym przez archidiecezję katowicką jej rzecznik tłumaczy, że mógł się do tego przyczynić „brak doświadczeń w dziedzinie stosowania przepisów”.

O sprawie księdza Stanisława P. jako pierwszy napisał na swoim blogu ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Kilka dni temu diecezja tarnowska wydała oświadczenie w tej sprawie. Jak stwierdziła, wykryła w postępowaniu bp Wiktora Skworca "niedociągnięcia i zaniechania".

Pierwsze zawiadomienie w przypadku tego duchownego wpłynęło do kurii w 2002 roku. Zgłosili się rodzice dzieci, których ksiądz uczył religii. Zarzuty dotyczyły niewłaściwego zachowania księdza, który podczas lekcji religii miał dotykać uczniów w intymnych miejscach ciała.

Wtedy biskup Wiktor Skworc, ówczesny ordynariusz diecezji zlecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Podejrzany nie przyznał się do zarzutów, a w listopadzie 2002 roku zwrócił się z prośbą o zwolnienie z urzędu proboszcza. Została mu udzielona zgoda na urlop.

Jak pisze diecezja tarnowska, wtedy sprawa "nie była dalej kontynuowana".

"Pierwotna ocena zdarzeń może być błędna"

Co ważne, kilka miesięcy wcześniej w życie weszła instrukcja papieża Jana Pawła II "Sacramentorum sanctitatis tutela" która mówiła o tym, że taką sprawę trzeba zgłosić do Watykanu.

Jeśli ordynariusz lub hierarcha otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa zastrzeżonego, po przeprowadzeniu badania wstępnego winien powiadomić o tym Kongregację Nauki Wiary.

Biskup Skworc jednak uznał, że ta sprawa nie spełnia warunków do przekazania jej do kongregacji.

Dodatkowo rzecznik diecezji katowickiej tłumaczy, że niezgłoszenie sprawy księdza P. mogło być spowodowane krótkim czasem, jaki upłynął od wprowadzenia nowych przepisów. "Nie można wykluczyć, iż bardzo krótki czas, jaki upłynął od promulgacji nowych przepisów, i brak doświadczeń w dziedzinie ich stosowania mogły wpłynąć na podjętą ocenę sprawy, czy wiarygodności oskarżeń" - czytamy.

"W świetle aktualnej wiedzy i zebranych informacji dokonana 18 lat temu pierwotna ocena zdarzeń może być oceniona jako błędna" - dodano.