Branża turystyczna alarmuje, że kondycja polskich biur podróży jest coraz gorsza. Spowodowane jest to głównie przez koszty, jakie musiały one ponieść w związku z pyłem wulkanicznym. Niestety nikt nie jest w stanie stwierdzić, kto ma największe kłopoty, bo w Polsce cały czas nie ma jednego systemu monitorowania branży turystycznej.

Biura kontroluje 16 marszałków województw. Każdy zajmuje się tymi firmami, które są zarejestrowane na jego terenie. Marszałkowie wydają zgodę na działalność biur i sprawdzają ich zabezpieczenia finansowe. Raz zarejestrowane biuro nie musi się tłumaczyć ze swoich finansów. Więc nikt nie wie, w jakiej jest kondycji - nawet Polska Izba Turystyki, która od lat domaga się nowych rozwiązań. Monitoring biur podróży powinien być zsynchronizowany i powinien za tym stać pewien system zbiorowego bezpieczeństwa w postaci instytucji finansowej - mówi prezes Izby Jan Korsak.

Krytycy mówią jednak, że koszty takiego systemu ponieśliby klienci. Dlatego Ministerstwo Sportu i Turystyki na razie nie zamierza wprowadzać centralnej kontroli nad biurami podróży. Chwali się natomiast nowymi przepisami, które będą dawać klientom możliwość sprawdzenia, czy ich biuro nie jest w stanie likwidacji. Te przepisy wejdą w życie po wakacjach.