Dwóch posłów zeszłej kadencji poprosiło Sejm o bezzwrotną zapomogę. Wnioski tych, którym nie udało się powtórzyć wyborczego sukcesu, trafią do specjalnego sejmowego zespołu socjalnego, którym kieruje Stefan Niesiołowski. To on wyda opinię, czy byłym parlamentarzystom zapomoga się należy. Maksymalna stawka takiej pomocy to 2200 złotych.

W poprzednich latach posłowie bywali hojni dla swoich byłych kolegów. W ostatniej kadencji przyznali ponad 300 zapomóg, które pochłonęły prawie 600 tysięcy złotych. Te pieniądze pochodziły ze specjalnego sejmowego funduszu socjalnego. W obecnym parlamencie rodzi się pomysł, żeby ten fundusz radykalnie powiększyć.

Poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski z LiD namawia kolegów, by zastanowili się, czy nie wypłacać z niego specjalnych rent dla byłych posłów, którzy nie radzą sobie w życiu. Ja się o siebie nie obawiam, bo ja prawdopodobnie zajęcie sobie znajdę. Ale są dziesiątki takich, którzy nie byli w stanie znaleźć. To, że nie zbierali pod kościołem i nie chodzili do urzędu pracy, aby się zarejestrować jako bezrobotni, to tylko dlatego, że się wstydzili - stwierdził.

Co prawda poseł obawia się, że obecnie klimat wokół szczególnych przywilejów parlamentarzystów nie jest najlepszy. Jednak jak twierdzi, obecna sytuacja to barbarzyństwo, z którym należy coś zrobić.