Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił wyrok w sprawie Sławomira Nowaka i umorzył postępowanie karne wobec niego. Były minister transportu i były poseł PO został skazany w pierwszej instancji na 20 tysięcy złotych grzywny za zatajenie w pięciu oświadczeniach majątkowych drogiego zegarka. Ma ma zapłacić 5 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym.

Sąd podjął decyzję o uchyleniu wyroku I instancji i warunkowym umorzeniu postępowania z uwagi m.in. na to, że "sprawa jest przypadkiem mniejszej wagi". Sędzia Mariusz Jackowski wskazał w uzasadnieniu wyroku m.in., że "biorąc pod uwagę całokształt majątku oskarżonego, przedmiotowy zegarek stanowił niewielką część tego majątku". Wobec oskarżonego należy mieć na uwadze, że na jego korzyść świadczy też, iż prowadzi ustabilizowany tryb życia i był niekarany - mówił sędzia.

Przede wszystkim wyrok oznancza stwierdzenie popełnienia przestępstwa; sąd stwierdza winę, stwierdza, że popełniono przestępstwo, ale nie skazuje na karę - powiedział prok. Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej. Dodał, że Sławomir Nowak będzie w rejestrze karnym jako osoba, wobec której warunkowo umorzono postępowanie.

Wyrok jest prawomocny.

Złożył w latach 2011-13 nieprawdziwe oświadczenia majątkowe

Nowak został oskarżony przez prokuraturę o złożenie w latach 2011-13 nieprawdziwych oświadczeń majątkowych (poselskich i ministerialnych), w których nie ujawnił, że posiada zegarek kupiony za ponad 20 tysięcy złotych. Prawo wymaga natomiast, by posłowie i ministrowie ujawniali posiadanie "rzeczy ruchomych" wartych więcej niż 10 tysięcy złotych.

W listopadzie zeszłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w całości podzielił stanowisko prokuratora. Nie ulega wątpliwości, że to od posłów, przedstawicieli władzy ustawodawczej wyznaczającej nakazy i zakazy w drodze ustaw, wymagać należy, aby rozumieli tworzone przez siebie prawo, a tym bardziej - aby się do niego stosowali - wskazał wówczas sąd.

W apelacji obrona wniosła o uchylenie wyroku skazującego i uniewinnienie polityka, ewentualnie o przekazanie sprawy I instancji do ponownego rozpoznania. Mec. Zbigniew Ćwiąkalski wskazywał, że w odniesieniu do przepisów regulujących kwestie składania oświadczeń majątkowych istnieje "cały szereg wątpliwości". Przepisy te znajdują się w 26 ustawach, nie są one spójne i jednolite. Wątpliwości jest bardzo wiele - mówił Ćwiąkalski. Dodał, że nie jest jasne, co oznaczają "rzeczy ruchome", które zgodnie z przepisami trzeba wpisywać do oświadczeń: Czy zaliczają się do nich rzeczy ściśle osobiste, czy ktoś wpisywał pióro wieczne albo spinki do koszuli. Nie pamiętam takiego przypadku.

Także drugi z obrońców mec. Piotr Kardas ocenił, że w tej sprawie jest "gigantyczna liczba wątpliwości w wykładni przepisów prawa". Nie wiem, z jakiego powodu sąd I instancji przyjął swoje interpretacje, nie znalazłem jednego zdania wyjaśnienia - zaznaczył.

Prokuratura wniosła o utrzymanie wyroku. Pełna zgoda, ten bałagan i niekonsekwencja w ustawach istnieje. Ale jakie to ma znaczenie dla tej sprawy, nie ma żadnego - mówił prok. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodał, że w tej sprawie nie ma wątpliwości, że zegarek powinien zostać wpisany. Zegarek jest rodzajem biżuterii, która jest klasycznym rodzajem mienia, jakie według ustawodawcy powinno być wpisywane do oświadczeń - wskazywał prokurator. Dodał, że sąd rejonowy, orzekając w tej sprawie, wyciągał wnioski z wersji i interpretacji najkorzystniejszych dla oskarżonego.

"Nigdy świadomie nikogo nie wprowadziłem w błąd"

Sławomir Nowak twierdził, że rzeczy osobistych takich jak zegarek nie musiał wyszczególniać w oświadczeniu. Nigdy świadomie nikogo nie wprowadziłem w błąd i nigdy nie było moją intencją złożenie niekompetentnego lub nieprawdziwego oświadczenia majątkowego, szczególnie w sytuacji, gdy dotyczy ono noszonego i pokazywanego publicznie zegarka - przekonywał.

(edbie)