Urzędnicy resortu infrastruktury chcą lekką ręką wydawać pieniądze podatników na mało przydatne urządzenia. Upierają się by na nowo projektowanych trasach umieszczać tradycyjne bramki do sprzedaży kwitków za przejazd autostradą. Tuż po tym jak powstaną, mogą okazać się niepotrzebne. Bo według szefa resortu Cezarego Grabarczyka za dwa lata ma ruszyć w Polsce elektroniczny system poboru opłat.

Takie urządzenia mają się znaleźć choćby na rozpoczętej budowie obwodnicy Mińska Mazowieckiego. 21-kilometrowa trasa będzie miała tradycyjne punkty poboru opłat zaprojektowane na specjalnych węzłach. Kierowcy nie trafią bowiem na poszerzoną jezdnię z budkami i szlabanami, a będą kilkukrotnie skręcać, przejeżdżać nad i pod autostradą, by w końcu dotrzeć do punktu poboru opłat i wjechać na trasę.

Po co to wszystko, skoro za kilka lat opłaty będą pobierane automatycznie, bez zatrzymywania się? Oczywiście, że jest sens budowania tych bramek - odpowiedział tylko reporterowi RMF FM minister Grabarczyk. Koszt bramek, które mogą okazać się niepotrzebne to kilkaset tysięcy złotych.

Z łopatą ministrowi do twarzy

Tymczasem minister infrastruktury najwyraźniej doszedł do wniosku że z łopatą mu do twarzy. Kilka dni temu Cezary Grabarczyk wbił więc szpadel pod budowę siedmiokilometrowej obwodnicy Serocka, a dzisiaj powtórzył tę uroczystą czynność na budowie obwodnicy Mińska Mazowieckiego.

Były przemówienia, oklaski oraz obietnice nowych, dotychczas nieplanowanych odcinków autostrad. Będziemy realizowali autostradę od Warszawy do skrzyżowania autostrady A2 z drogą ekspresową S19 - mówił minister. Jego i innych przemawiających wysłuchał reporter RMF FM Paweł Świąder: