10 maja oznacza, że mija dokładnie 13 miesięcy od katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. O jej przyczynach wciąż wiemy bardzo niewiele. Od opublikowania przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy rosyjskiej wersji wypadku i polskich uwag do tego raportu nie zmieniło się nic.

W sprawie katastrofy trwają cztery postępowania, ale żadne nie ma określonego terminu zakończenia. Najwcześniej mamy szanse poznać wyniki pracy badającej przyczyny wypadku tzw. Komisji Millera.

Minister w lutym zapowiadał przeciągnięcie prac o 6 tygodni. W kwietniu przeprowadzono eksperymenty z jedynym tupolewem, dlatego niebawem raport powinien być gotowy. O jego opublikowaniu zdecyduje jednak premier, bo to on otrzyma raport.

Wątek przygotowania prezydenckiej wizyty w Katyniu od niedawna prowadzi prokuratura cywilna, która dopiero przesłuchuje licznych świadków. Prokuratura wojskowa na razie wykluczyła tylko zamach jako możliwą przyczynę katastrofy.

Jej prace właściwie utknęły, bo zależą od przekazania dokumentów i dowodów przez prokuraturę rosyjską. A ta dopiero przesłuchała polskich świadków. Wrak i czarne skrzynki samolotu pozostają w Rosji i nie ma się co łudzić - na pełne wyjaśnienie katastrofy poczekamy jeszcze długo.