Minęła 10. rocznica pożegnania Wojtka Mroza, dziennikarza, organizatora wydarzeń muzycznych, byłego korespondenta zagranicznego RMF FM z Berlina. "Był bardzo spontaniczny, szczery, oddany i odważny w mówieniu" – mówili o nim najbliżsi. "O każdym miał dobrą opinię, był ciepły, a chłód miał tylko w nazwisku" - wspominali jego koledzy dziennikarze.

Wojtek Mróz pochodził z Gubina (woj. lubuskie), gdzie skończył podstawówkę i liceum. W 1974 roku przeprowadził się z matką do Zielonej Góry, tam studiował na Uniwersytecie Zielonogórskim. W latach 80., jak wielu młodych Polaków, "uciekł" na zachód - wykupił wycieczkę do Austrii i stamtąd przedostał się do Berlina Zachodniego, gdzie rozpoczął pracę w mediach oraz w branży muzycznej i rozrywkowej. 

Jako niezależny dziennikarz zaczął od słynnej w tamtych czasach niemieckiej rozgłośni Rias2 Radia Berlina Zachodniego (Rundfunk im amerikanischen Sektor - "Radio w amerykańskim sektorze), potem przekształconego w Deutschland Radio. Z tą stacją związał się na całe życie. Prowadził programy dla Polonii, realizował reportaże najczęściej dotyczące polsko-niemieckich relacji. W latach 1987-89 współpracował też z radiem Zielona Góra i pisał do lokalnej gazety. W latach 1989-95 był także współpracownikiem radia Hessiche Rundfunk i niemieckiej telewizji, gdzie pracował dla popularnego wtedy programu "Kowalski trifft Schmit". Od 1994 do 2000 był też berlińskim korespondentem polskich mediów, w tym prawie 2 lata relacjonował niemieckie wydarzenia dla RMF FM. 

Jego największym osiągnięciem była Polsko-Niemiecka Nagroda Dziennikarska 2001/2002, zwycięzca w Kategorii "Audycja Radiowa dla Deutschlandfunk-Europaredaktion.

Wielką pasją Wojtka była muzyka. Chwalił się jedną z pierwszych zawodowych licencji DJ-a muzycznego jakie wydawano w PRL-u. Kochał ostry, wyrazisty rock i country, zawsze nosił dżinsy. "Prawdziwy rock’n’rollowiec" - jak mawiali jego przyjaciele. Wojtek był też bardzo aktywny na berlińskim rynku muzycznym, organizował koncerty, nagrania płyt, najbardziej cenił sobie współpracę i przyjaźń z Czesławem Niemenem, częstym gościem w Berlinie. 

Mimo swojej choroby, o której nie chciał i nie umiał myśleć ani mówić, był bardzo aktywny i ciągle w ruchu. Jego znajomi często wspominali, że "siedział na walizkach", a czas na spotkania wydzielał skrupulatnie. Prywatnie uwielbiał lody waniliowe i świetnie gotował, miał swoje własne przepisy.  

Do końca nie wierzył, że choroba może go pokonać, miał jeszcze wiele pomysłów i planów do zrealizowania. 

Zmarł 27 czerwca 2010 roku. Został pochowany 9 lipca 2010 roku na cmentarzu Wilmersdorf w Berlinie.

W 2015 roku przyjaciele Wojtka z Berlina i z Radia RMF FM wsparli renowację jego nagrobka oraz ufundowali pamiątkową tablicę.

Pamiętamy. Przyjaciele z RMF FM.