"Piłeś - nie jedź. Nie piłeś - wypij" - to humorystyczne powiedzenie

nabiera nowego sensu w świetle najnowszych badań amerykańskich lekarzy.

Okazuje się bowiem, że picie, oprócz licznych zgubnych skutków, ma

także dobre strony. Na przykład redukuje niebezpieczeństwo zawału.

Wśród osób nie stroniących od alkoholu o jedną piątą mniej doznaje

zawału, niż wśród abstynentów - napisali autorzy artykułu w New England

Journal of Medicine, po przebadaniu kilkudziesięciu tysięcy pacjentów.

Przypuszczalnie dzieje się tak, gdyż alkohol powoduje wzrost poziomu

tak zwanego "dobrego cholesterolu", czyli HDL, we krwi. HDL pomaga w

utrzymywaniu drożności arterii. Alkohol rozpuszcza także powstałe już

zakrzepy.

Lekarze podkreślają, że każdy kij ma dwa końce: alkohol pomaga sercu i

arteriom, ale bezpowrotnie niszczy wątrobę i inne narządy. Jeżeli

mieliby coś zalecić, to najwyżej małą lampkę koniaku do obiadu raz na

kilka dni.