Zamojscy policjanci odzyskali unikatową srebrną urnę z sercem ordynata Jana "Sobiepana" Zamoyskiego. Policja zatrzymała dwoje młodych ludzi podejrzewanych o kradzież: 17-letnią dziewczynę i 20-letniego chłopaka. Oboje pochodzą z tak zwanych dobrych domów. Zatrzymani przyznali się do winy i złożyli obszerne wyjaśnienia.

Dziewczyna wyznała policjantom, że marzyła o srebrnej biżuterii. Jeśli nie można jej kupić, to trzeba ją z czegoś zrobić - do takiego wniosku doszła 17-latka. Do zrobienia potrzebny jest kruszec. Nastolatka wypatrzyła więc w podziemiach zamojskiej katedry srebrną urnę. Razem ze swoim chłopakiem zeszli do krypty z wycieczką. Korzystając z zamieszania 20-latek podniósł szklaną kopułę, a dziewczyna zabrała urnę. Na szczęście nie zdążyli jej zniszczyć. Policjanci wpadli na ich trop w samą porę. Tajemnicą jednak pozostanie w jaki sposób. Przynajmniej na razie. Złodziejska para przyznała się do winy, przy czym ze wstępnych ustaleń wynika, że wszystko wymyśliła dziewczyna, uczennica szkoły średniej.

Kradzież zbulwersowała mieszkańców Zamościa. Goryczy nie krył też syn ostatniego ordynata Marcin Zamojski. Kradzież podsumował krótko: "Takie społeczeństwo wychowaliśmy." Przypomnijmy, że siedemnastowieczna srebrna urna z sercem ordynata przedwczoraj zniknęła z zamojskiej katedry. Eksponowana była w podziemiach kościoła, beż żadnych zabezpieczeń. Urna z sercem stała na cokole pod szklaną kopułą – chroniła ją jedynie czworoboczna, nakładana osłona. Żadnych alarmów. Złodzieje mogli więc bez przeszkód zrealizować swój zamiar. Wartość urny ocenia się na 40 tysięcy złotych

15:30