W całej Rosji spuszczono wczoraj flagi do połowy masztu na znak żałoby po załodze zatopionego okrętu podwodnego "Kursk". Prezydent Władimir Putin oświadczył, że czuje się odpowiedzialny za katastrofę "Kurska".

W oficjalnym wystapieniu w rosyjskiej telewizji publicznej prezydent Władimir Putin oświadczył, że czuje się winny i odpowiedzialny za katastrofę okrętu podwodnego "Kursk". "Ciała wszystkich marynarzy z "Kurska" na pewno zostaną wydobyte z dna Morza Barentsa" - zapowiedział prezydent Putin. Prezydent bronił dowódców floty, których po zatonięciu "Kurska" oskarżono o blokowanie informacji, a także totalny brak kompetencji przy organizowaniu akcji ratunkowej. Putin próbował zatrzeć złe wrażenie, jakie wywołał, gdy po katastrofie okrętu nawet nie przerwał urlopu.

Według prezydenta informacja o tragedii została podana natychmiast, po tym jak z całą pewnością ustalono jej zakres, a akcję ratunkowa prowadzono tak, jak pozwalała na to technika. "Ludziom do dziś trudno uwierzyć, że nasze państwo jest bezsilne" – stwierdził Putin.

Putin zapewnił rodziny marynarzy z "Kurska", że ciała ich bliskich zostaną wydobyte i że są różne warianty tej operacji. Najprostszy to pocięcie korpusu okrętu, choć najbardziej prawdopodobny to podniesienie go z dna Morza Barentsa i przewiezienie na płyciznę.

W wystąpieniu prezydent najpierw się bronił, ale potem przeszedł do ataku. Jego zdaniem niektórzy próbują wykorzystywać tragedię "Kurska" do celów politycznych. Putin nie podał żadnych nazwisk, ale - jak mówił - "w pierwszych szeregach obrońców marynarzy znaleźli się akurat ci, którzy od dawna działali na rzecz rozkładu armii, marynarki i państwa. Niektórzy z nich nawet zebrali po milionie" - mówił najwyraźniej nawiązując do Borysa Bieriezowskiego,

kontrowersyjnego biznesmna i byłego deputowanego do Dumy. "Lepiej byłoby, gdyby sprzedali swoje wille nad Morzem Śródziemnym. Tylko że wówczas musieliby wyjaśnić, dlaczego wszystkie te nieruchomości są oficjalnie zapisane na podstawione nazwiska. My zaś z pewnością zadalibyśmy pytanie - skąd mieli na to pieniądze" - mówił Putin.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM z Moskwy, Andrzeja Zauchy:

Decyzją Putina środa była w Rosji dniem żałoby. Radio i telewizja miały wstrzymywać się z nadawaniem programów rozrywkowych. To samo dotyczyło innych placówek kulturalnych. Wszystkie rosyjskie gazety wyszły z żałobnymi tytułami. We wszystkich cerkwiach były odprawiane nabożeństwa za dusze ofiar katastrofy. Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksij II celebrował mszę w cerkwi niedaleko od stolicy.

W Widajewie, bazie morskiej, która jest portem macierzystym "Kurska", miała się odbyć oficjalna uroczystość oddania hołdu poległym. Uroczystości jednak nie będzie. Wiele rodzin zmarłych marynarzy zapowiedziało już we wtorek, że nie weźmie udziału w ceremonii, domagając się wydobycia ciał swych bliskich. Uważają, że władze nie zrobiły wszystkiego, by uratować marynarzy.

Także prezydent Rosji nie odwiedził miejsca tragedii załogi "Kurska". Wczoraj wczesnym rankiem Władimir Putin wrócił z Siewieromorska do Moskwy. Wcześniej informowano, że Putin wypłynie statkiem na Morze Barentsa i nad miejscem, gdzie zatonął "Kursk", odda cześć zmarłym żołnierzom i wrzuci do wody wieniec kwiatów. Jednak po 6-godzinnym spotkaniu z rodzinami zmarłych gospodarz Kremla wrócił do stolicy. Kliknij i posłuchaj relacji specjalnego wysłannika radia RMF z Murmańska, Wojciecha Jankowskiego:

"Znacznie łatwiej ogłosić żałobę na cały kraj, a na następny dzień żyć, jakby nic się nie stało" - powiedział żona jednego z marynarzy. Posłuchaj także relacji moskiewskiego korespondenta radia RMF FM, Andrzeja Zauchy:

By odkupić winy

Putin obiecał rodzinom zmarłych marynarzy pomoc finansową w wysokości 10-letnich poborów ich bliskich (czyli około 7 tys. dolarów). Jak podała w środę agencja Interfax wicepremier Walentina Matwijenko, która przewodniczy komisji zajmującej się pomocą dla rodzin ofiar katastrofy, powiedziała, że rosyjaska wojskowa firma ubezpieczeniowa wypłaci w sumie 23 mln rubli (okolo 830 tys. dolarów). Natomiast odszkodowanie dla każdej rodziny wyniesie 120 średnich pensji oficerskich plus jednorazową wypłatę równą poborom za 25 miesięcy -wyjaśniła wicepremier po pierwszym posiedzeniu komisji. Rodziny zmarłych będą też mieć zapewnione przywileje i ulgi w opiece medycznej, opłatach szkolnych i być może przy kupnie mieszkań. Tymczasem rodziny poległych marynarzy z "Kurska" zamierzają pozwać do sądu rosyjskie władze. Chcą zażądać od nich rekompensaty za szkody moralne. Według bliskich ofiar katastrofy rosyjskiej jednostki na Morzu Barentsa, władze nie zrobiły wystarczająco dużo, by zmniejszyć cierpienia krewnych marynarzy. Więcej w relacji moskiewskiego korespondenta radia RMF, Andrzeja Zauchy:

Prezydent Putin zapewnił, że prace nad wydobyciem zwłok poległych będą kontynuowane - nasilą się po powrocie na miejsce katastrofy norweskich ratowników, którzy za 2-3 tygodnie powrócą z odpowiednim sprzętem. Obiecał także bliskim poległych marynarzy, że wszystkie rodziny otrzymają możliwość opuszczenia Półwyspu Kolskiego i osiedlenia się w dowolnym miejscu Rosji. Zapewnił, że rodziny mieszkające na Białorusi i Ukrainie, też nie będą miały problemów z otrzymaniem pomocy.

Kto ponosi odpowiedzialność

Kto jest odpowiedzialny za katastrofę "Kurska"? Jakie konsekwencje poniosą osoby odpowiedzialne za fatalną akcję ratunkową po wypadku rosyjskiej łodzi podwodnej? W kilkanaście dni po tragedii, te pytania nadal pozostają bez odpowiedzi. Prezydent Putin oświadczył, że winni katastrofy zostaną ukarani, ale jednocześnie zaapelował, by nie spieszyć się z osądami. Minister obrony, naczelny dowódca floty i naczelny dowódca marynarki wojennej chcą podać się do dymisji, na co na razie prezydent się nie zgadza. Większość rosyjskich obserwatorów uważa, że wielu wysoko postawionych dowódców wojskowych powinno zostać zdymisjonowanych. Jednak prezydent Władimir Putin zapowiedział, że nie wyrzuci nikogo, komu wina nie zostanie udowodniona. Według powszechnej opinii Putin nie chce konfliktu z armią i prawdopodobnie dlatego nie pojechał na miejsce operacji ratunkowej, chociaż jak napisała jedna z rosyjskich gazet: "powinien tam kopniakami popędzać admirałów". Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM, Andrzeja Zauchy:

Na razie bezpiecznie

Nie ma śladów promieniowania wokół "Kurska". Potwierdził to norweski Urząd Ochrony Radiacyjnej. Próbki do analizy zostały pobrane zarówno z wnętrza zatopionego rosyjskiego okrętu, z wód otaczających wrak, jak i z osadów na dnie morza. Wcześniej niektóre rosyjskie media, cytowane też przez norweskie radio, podawały, że u wybrzeży Morza Barentsa, w którym zatonął "Kursk" stwierdzono nieznaczny wzrost radiacji. O tym, że poziom promieniowania w rejonie katastrofy łodzi podwodnej jest w normie, poinformował w środę także szef sztabu rosyjskiej marynarki, admirał Wilktor Krawczenko. Tymczasem o wydobycie z dna Morza Barentsa zatopionego na głębokości 108 metrów atomowego okrętu zaapelowała międzynarodowa organizacja ekologiczna "Greenpeace". Jej zdaniem, "Kursk" jest dla środowiska "bombą z opóźnionym zapłonem". Według specjalistów, operacja podniesienia jednostki z dna kosztowałaby 100 milionów dolarów.

Kiedy będzie możliwe wydobycie z Morza Barentsa wraku "Kurska"? Specjaliści podają co chwilę inne daty. Początkowo mówiło się, że na przygotowanie akcji potrzebne są dwa tygodnie. Poźniej, że będzie to możliwe za miesiąc lub dwa. W środę Norwegowie ogłosili, że najprawdopodoniej zatopiony okręt podwodny wyciągniety zostanie na powierzchnię dopiero za rok.

Nadal na fali

Pomimo ostrej krytyki, z którą spotkał się prezydent Putin a związanej z katastrofą "Kurska" nie traci on popularności. Według najnowszych badań najlepszego rosyjskiego instytutu socjologicznego, kierowanego przez profesora Lewadę, jedynie pięć procent Rosjan straciło zaufanie do prezydenta i jego polityki.

01:15