Jak najszybciej i najłatwiej zdobyć kilkaset złotych na wakacje? To podchwytliwe pytanie należałoby zadać lokatorom, którzy w sezonie urlopowym nie płacą czynszu. Jak szacują księgowi toruńskich spółdzielni mieszkaniowych, średnio jedna piąta mieszkańców zalega w wakacje z opłatami.

W spółdzielni "Na Skarpie" wakacyjny dług ma ponad dwa na 10 tysięcy mieszkań. Kwota nie jest mała - chodzi o milion siedemset tysięcy złotych. To dług, który zapewne zniknie po miesiącu, choć na jego miejsce pojawi się inny - za lipiec, a później za sierpień. Sprawa jest jasna - mówi Wojciech Piechota ze spółdzielni "Na Skarpie" - jeśli ktoś w ciągu roku nie ma problemu z płatnościami, a w czerwcu czy w lipcu nagle zalega z czynszem, to po prostu bierze pożyczkę na wakacje.

Jak dodaje Piechota, większość "pożyczkobiorców" szybko jednak reguluje swoje zobowiązania. Zwykle są doskonale zorientowani w swoim zadłużeniu. Nawet nie pytają o odsetki, przychodzą, po cichu wpłacają odpowiednią kwotę i szybko wszystko jest załatwione.

Co ciekawe, według władz spółdzielni zjawisko "pożyczania" pieniędzy na wakacje narasta. Ma to związek z wiekiem lokatorów. Starsi ludzie żyli według zasady: opłacam czynsz, później myślę o pozostałych rzeczach. Młodsi są przyzwyczajeni do szybkich pieniędzy. Jeśli najprostszą drogą do ich zdobycia jest nie płacenie spółdzielni, to robią to - ocenia Wojciech Piechota.

Takie zachowanie lokatorów irytuje pozostałych, uczciwych spółdzielców. Ale ze zjawiskiem walczyć trudno. Człowiek by porozmawiał, ale nawet nie wiadomo z kim - mówi lokatorka bloku przy ul. Wyszyńskiego. Wisi tylko kartka, tyle i tyle mieszkań jest zadłużonych i nie wiadomo. A to się musi odbijać na uczciwych ludziach. Dostałam ostatnio bardzo wysokie dopłaty do ciepła i kto wie, czy to nie przez tych, co nie płacą - denerwuje się kobieta.

Władze spółdzielni zaprzeczają jednak, jakoby zadłużenie poszczególnych, "wakacyjnych" dłużników miało wpływ na podwyżki opłat wśród pozostałych lokatorów.