Jeszcze ponad godzinę do namysłu dali indyjskiemu rządowi porywacze samolotu, stojącego na lotnisku w Afganistanie. Przed chwilą zagrozili, że jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione, to o godzinie 9:10 zaczną zabijać zakładników. Przypomnę, że porywcze domagają się uwolnienia z indyjskiego więzienia Mohammeda Azhara Masooda, przywódcy religijnego walczącego o niepodległość Kaszmiru.

Ponad 150 zakładników na pokładzie indyjskiego Airbusa te ostatnie dni będzie wspominało jak najwięsky koszmar swego życia. Porywacze uprowadzili maszynę w Wigilię na trasie z Katmandu do Delhi. Pięciu mężczyzn uzbrojonych w karabiny maszynowe i granaty chciało lecieć do Pakistanu. Początkowo Islamabad nie zgodził się na lądowanie. Pakistańczycy zmienili zdanie dopiero, gdy w czasie

międzylądowania w Amritsarze terroryści zamordowali jednego z pasażerów. Na oczach dopiero co poślubionej żony - zadźgali go nożami.

Po kolejnym postoju w Lahore maszyna wylądowała w Dubaiu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tam porywacze wypuścili 27 zakładników. Nad ranem w pierwszy dzień świąt samolot dotarł do Afganistanu. Przez całą sobotę i niedzielę samolot stał na lotnisku w Kandaharze. Indyjski rząd twierdził, że na pokładzie jest negocjator ONZ - nikt nie potwierdził jednak tych informacji. Afganistan ogłosił, że nie zgodzi się na akcję odbicia zakładników siłą.

Wiadomości RMF FM 07:45