4 tysiące złotych zapłacą rodzice 11-latka ze Szepietowa na Podlasiu, który był sprawcą fałszywego alarmu bombowego w pobliskiej wsi Dąbrowa Moczydły.

Rodzice muszą pokryć koszty akcji pirotechników. Chłopiec trzykrotnie dzwonił wczoraj do sołtysa wioski z informacją o podłożeniu bomby. Nie mówił jednak, gdzie rzekomo został podłożony ładunek wybuchowy i kiedy miałoby dojść do eksplozji. W ubiegłym roku nieustaleni sprawcy rzeczywiście podłożyli bombę o niedużej sile pod miejscową remizą. Dlatego telefon nastolatka potraktowano poważnie. Sprawcę fałszywego alarmu ustalono na podstawie numeru telefonu, z którego dzwonił. 11-latek tłumaczył, że zrobił to był "żart".

Kolejny żartowniś

Za żart 16 -latka ze Słupska też zapłacą jego rodzice. Chłopak zadzwonił do szkoły z informacją o podłożonej bombie. Ujęto go dzięki sprzątaczce. Teraz odpowie przed sądem dla nieletnich. Posłuchaj relacji reportera RMF FM:

00:45