"50 milionów jenów haraczu, albo do sklepów trafi zatruta żywność". Żądanie tej treści przedstawił firmie cukierniczej Glico z Osaki anonimowy szantażysta. Kilka dni temu podobne pogróżki otrzymały japońskie zakłady farmaceutyczne Rohto.

Glico dostało list od szantażysty już miesiąc temu. Następnie, w jednym z supermarketów pojawiło się ciasto zatrute środkiem owadobójczym. Udało się uniknąć tragedii, ponieważ na jego opakowaniu napisano ostrzeżenie. Ponieważ w innych japońskich sklepach nie znaleziono zatrutych ciast, wypieki Glico nadal są sprzedawane. "Myślimy, że padliśmy ofiarą szaleńca" - twierdzi przedstawiciel firmy.

Kilka dni temu pismo z pogróżkami otrzymała korporacja farmaceutyczna Rhoto. Do listu dołączono buteleczkę kropli do oczu, do której wlano żrącą substancję. Rhoto również zlekceważyła żądania szantażysty. Przedstawiciel zakładów uspokaja, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Linia produkcyjna jest ponoć dobrze chroniona, a buteleczki pakuje się w ten sposób, że każde uszkodzenie folii jest natychmiast widoczne.

Japońscy konsumenci są bardzo wyczuleni na punkcie bezpieczeństwa produkcji żywności i leków. W czerwcu z powodu wypicia skażonego mleka zachorowało tam kilka tysięcy osób.

00:00