Karpia w Afganistanie nie będzie, ale śledzi i innych ryb nie zabraknie. Oprócz nich na stołach naszych żołnierzy pojawią się m.in. barszcz, krokiety, pierogi i zupy. Do wszystkich polskich baz w Azji, Europie i Afryce trafi w sumie 68 różnych produktów. Reszta wigilijnego nastroju już w rękach kucharzy i... samych żołnierzy.

OPERACJA: WIGILIA

Zapełnienie świątecznych stołów żołnierzy stacjonujących w bazach na Bałkanach, w Czadzie i w Afganistanie to wielkie wyzwanie logistyczne. Do Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych zamówienia zaczynają spływać na dwa miesiące przed świętami. Nic dziwnego - pomijając problem przetransportowania "zamówień specjalnych" kilka tysięcy kilometrów dalej, przygotowanie samej kolacji wigilijnej to misja wymagająca minimum dwóch tygodni pracy. - Proszę sobie wyobrazić np. lepienie 5 tysięcy pierogów - śmieje się major Krzysztof Kowal. Wie, co mówi; w 2007 roku wraz z podwładnymi dbał o zapewnienie żywności "naszym" w Libanie. Smażonego karpia nie było (tak, jak nie będzie go w tym roku w Afganistanie), ale dwanaście potraw dymiło na stole zupełnie jak w Polsce.

Dlaczego karp jest tak kłopotliwy? - To kwestia transportu - wyjaśnia Kowal. - Do Afganistanu czy Czadu można spokojnie przewieźć śledzie, rolmopsy, generalnie produkty czy półprodukty gotowe, paczkowane. Z karpiami wiadomo, jest trochę inaczej.

TONY JEDZENIA I 12 POTRAW W PROSZKU

W nieco trudniejszej sytuacji są żołnierze stacjonujący w Czadzie. - Polscy żołnierze właśnie się stamtąd wycofują, do końca grudnia nie będzie tam żadnego kucharza - wyjaśnia podpułkownik Andrzej Lis, rzecznik bydgoskich logistyków. - Generalnie przygotowaliśmy kilkanaście ton różnorodnej żywności dla wszystkich naszych żołnierzy, ale do Czadu trafią produkty, z których każdy sam będzie mógł sobie przygotować danie, m.in. zupy w proszku, ryby w słoikach i gotowe obiady w puszkach.

Żołnierze, choć na codzień jadają nienajgorzej, tak dobrze mają głównie w święta. Frykasy w postaci polskich kiełbas, opiekanych ryb, uszek w barszczu i tradycyjnych ciast są zamawiane specjalnie z okazji Bożego Narodzenia.

AMERYKANIE WPADAJĄ JAKO MIKOŁAJE

Jaki klimat ma Wigilia na misji? - To zależy od rejonu świata - zastanawia się przez chwilę sierżant Tomasz Chojnacki. - W Afganistanie było wesoło. Przede wszystkim w ubiegłym roku padał śnieg, mieliśmy miłą niespodziankę, bo w same święta spadło go pół metra.

Po sąsiedzku zajrzeli też Amerykanie. - Nie mają tradycji kolacji wigilijnej, za to w ten dzień przebierają się za Mikołajów. Mieliśmy taką wizytę - wspomina.

Żołnierze starają się oddać klimat świąt, jak mogą. Kto wyjeżdża na misję i wie, że spędzi święta tysiące kilometrów od domu, już w Polsce myśli o ozdobach choinkowych, lampkach, bombkach (możliwie nietłukących). Choinka też stanowi pole do popisu. - W Afganistanie było zielone drzewko, oczywiście sztuczne - mówi Chojnacki. - W Libanie tymczasem zrobiliśmy sobie choinkę... z kaktusa. - A co na niej wisiało? - pytam. - To, co mieliśmy pod ręką - śmieje się żołnierz.

10 MINUT NA ŻYCZENIA

Nie jest łatwo rozmawiać z bliskimi będąc na obcej, nieprzyjaznej ziemi. Zwłaszcza, gdy zegar tyka. - W Afganistanie mamy 10 minut na połączenie z Polską - przypomina sierżant Chojnacki. - Nie jest źle, dziesięć minut to dość dużo czasu. Ale wiadomo, nie każdemu da się złożyć życzenia, trzeba wybrać najważniejszych.

Tegoroczna Wigilia w Afganistanie będzie miała specyficzny nastrój. W Polsce tego dnia odbędzie się pogrzeb kaprala Michała Kołka. Pochodzący ze Stalowej Woli żołnierz zginął 19 grudnia podczas ataku Talibów na polski patrol. - Takie rzeczy muszą się odbić na ludziach - mówi krótko Krzysztof Kowal. - Choćby nie wiem, jak wszystko dopiąć na ostatni guzik, jakie dania przygotować: to się kładzie cieniem.