Tym razem Paryż został sparaliżowany przez strajk pracowników metra, maszynistów podmiejskich kolejek ekspresowych oraz kierowców autobusów. Żądają oni podwyżek płac i lepszych warunków pracy.

Podobne były w ubiegłym tygodniu żądania pracowników sektora publicznego. Na większości dróg dojazdowych zaczynają się wić tasiemcowe korki o łącznej długości kilkuset kilometrów. Kilka linii paryskiego metra w ogóle nie funkcjonuje. Na pozostałych tłumy pasażerów, którzy bezskutecznie próbują dotrzeć do pracy czekają na metro jak na zbawienie, często po kilkadziesiąt minut. Z autobusami wcale nie jest lepiej, bo ponad połowa kierowców nie wyjechała dzisiaj w ogóle z zajezdni. Do tego nie kursuje też część podmiejskich kolejek ekspresowych. Trudno więc się dziwić, że wokół paryskiej stolicy zaczęły się wić tasiemcowe korki. Mieszkańcy przedmieść próbują po prostu dostać się do centrum miasta samochodami. Wyjątkowego pecha mają ludzie, którzy próbują dotrzeć na podparyskie lotniska. Żeby tam dojechać arteriami szybkiego ruchu, które przeobraziły się dzisiaj w arterie wolnego ruchu trzeba liczyć aż ponad trzy godziny zamiast 40 minut.

10:40