Jeden z rolniczych przywódców, Marian Zagórny będzie musiał pójść do więzienia. Sąd nie odroczył mu kary 15 miesięcy za zniszczenie zboża podczas rolniczych protestów.

Marian Zagórny, jako szef Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych odpowiadał za wysypanie na torowisko w lipcu 1998 roku 12 wagonów importowanej pszenicy. Do zdarzenia doszło w Zebrzydowicach na Śląsku.

Sąd uznał, że było to zniszczenie mienia o wartości ponad 200 tysięcy złotych. Dlatego skazał Zagórnego na 15 miesięcy więzienia. Dwa tygodnie temu jego obrońca złożył wniosek o odroczenie kary.

"Każdy, kto popełnił przestepstwo, musi liczyć się z karą, a w konsekwencji z pozbawieniem wolności" - brzmiało orzeczenie sądu. Adwokat chciał odroczenia kary, motywując, że Zagórny prowadzi gospodarstwo rolne i gdyby poszedł do wiezienia, sytuacja jego rodziny znacznie by się pogorszyła. Sąd jednak nie przyjął tej argumentacji.

Marian Zagórny na wczorajszym posiedzeniu sądu nie pojawił się. Jak zapowiedział, nie zamierza pojawić się też w areszcie i - tak jak do tej pory - będzie się ukrywał przed policją.

"Będę dalej funkcjonował jak do tej pory. Trochę ciężko ukrywać się przed policją, ale ponad 20 tysięcy skazańców w Polsce nie zgłosiło się do więzienia, ja będę kolejnym."

Przed budynkiem sądu zebrało się też wielu zwolenników Zagórnego, którzy okazali wielkie niezadowolenie z utrzymanego w mocy wyroku więzienia dla ich przywódcy. Rolnicy twierdzą, że wyrok ten jest niesprawiedliwy. Ich zdaniem Zagórny powinien wrócić do domu, do rodziny i pracować przy żniwach.

Z niezadowolonymi rolnikami rozmawiał reporter RMF FM M. Buczek

08:05