Od niedzieli wchodzi w życie nowy rozkłady jazdy PKP. Najwięcej zmian wprowadzają PKP Intercity oraz Przewozy Regionalne. Oferta ma być bardziej przejrzysta dla podróżnych, a pociągi mają szybciej dowieźć nas do celu. Z tym ostatnim mogą być jednak problemy, bo na kilku trasach wciąż trwają remonty.

Dwaj najwięksi przewoźnicy uruchamiają tylko po dwie kategorie pociągów, znikają m.in. składy pospieszne, które zostaną zastąpione Tanimi Liniami Kolejowymi. U obu przewoźników znajdziemy też sporo promocji, które pozwolą znacznie obniżyć koszty przejazdu. Podróżnym z pewnością wyjdzie na dobre coraz silniejsza konkurencja obu spółek.

Przynajmniej jeśli chodzi o ceny. Trochę gorzej z czasem podróży. Wbrew zapowiedziom pociągi spółki PKP Intercity z Warszawy nie dojadą do Krakowa w ciągu 2 godz. 30 min. Na trasie wciąż trwają prace. Krócej mamy za to podróżować między stolicą a Katowicami. Ile z kolei będziemy siedzieć w pociągach podążających do Trójmiasta, trudno przewidzieć – tam na torach prowadzony jest generalny remont. PKP Intercity zapewnia jednak, że za kilka miesięcy najszybszy skład dotrze do Gdańska w niecałe cztery godziny.

Problem z PKP polega na tym, że choćby nie wiem jak bardzo kolejarze chwalili się na swoich konferencjach nowym rozkładem, połączeniami, wyremontowanymi wagonami, to i tak ich koledzy z innej spółki PKP mogą w kilkanaście minut zepsuć to całe pozytywne wydawało by się wrażenie. Wciąż bowiem trwają remonty, te które miały się zakończyć wciąż się przedłużają, a co za tym idzie pociągi nagle (i niezgodnie z rozkładem) utykają gdzieś w polu i nikt nie potrafi podróżnym przekazać rzetelnej informacji o tym co się dzieje. A wystarczyłoby powiedzieć dlaczego stoimy i ile to może potrwać. Problem polega na tym, że sami kolejarze często tego nie wiedzą. Albo nie potrafią wytłumaczyć jak to się stało, że podmiejski pociąg zamiast pojechać torem nr 2 skręcił na tor nr 3, w efekcie czego kilkadziesiąt osób dotarło do pracy ponad godzinę później. Dopóki kolejarze nie wyjdą ze swojego świata w stronę rzeczywistości, nie spojrzą na tory i wagony oczami pasażerów, tylko będą tkwić w swoim siermiężnym światku, dopóty super oferty, tanie bilety i kolorowe karty ze zniżką będą tylko namiastką prawdziwych zmian na kolei.

I już mamy pierwsze oznaki kolejowego zamieszania. Na przykład wyższe ceny biletów na pociągi Tanich Linii Kolejowych, które zastąpiły pospieszne. Na szczęście okazało się, że podwyżki pojawiły się... tylko w internecie. Rzecznik Intercity zapewnił mnie, że w kasach nic się nie zmieniło. Skąd wziął się ten błąd ? Nie sposób ustalić, bo mimo pierwszego dnia nowego rozkładu jazdy i sporego zamieszania jest przecież niedziela i "najwyższe czynniki decyzyjne na kolei" mają powyłączane telefony, więc nie sposób ustalić nic konkretnego.