Reforma służb specjalnych, rozbicie molocha, jakim był Urząd Ochrony Państwa, i podporządkowanie go bezpośrednio premierowi przeprowadzane były w ciężkiej atmosferze połowy lat 90., tuż po pamiętnej "aferze Olina". Uważano ją wtedy - po części - za "zemstę" SLD na UOP-ie, ale też dostrzegano, że stan, w którym pod berłem ministra spraw wewnętrznych znajdują się zarówno służby specjalne, jak i mundurowe jest groźny dla jakości demokracji. Lewica postanowiła dokonać ostrej przebudowy służb. W miejsce UOP powstały Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu. Konstytucyjny nadzór nad nimi powierzono szefowi rządu i stworzono urząd koordynatora służb specjalnych.

Ten stan rzeczy - z co najwyżej kosmetycznymi zmianami organizacyjnymi - trwał do dnia, w którym Donald Tusk powierzył Jackowi Cichockiemu funkcje zarówno szefa MSW, jak i nadzorcy służb specjalnych. Co prawda formalnie niewiele to zmieniło, ale - de facto - stworzyło stan swoistej unii personalnej, w której pod berłem jednego człowieka (i nadzorującego go premiera) znajduje się większość struktur siłowych. Opozycja od razu orzekła, że "to powrót do PRL-owskiego kierowania bezpieką i milicją w stylu generała Czesława Kiszczaka", ale nie podnosiła wielkiego rabanu. W dużej mierze zapewne, z racji osoby samego Cichockiego, który jest postacią mało kontrowersyjną, rzadko krytykowaną i, choć związany z PO, raczej nie rodzi zarzutów partyjnego i ręcznego sterowania służbami.

Cichocki myśli jednak nad pójściem dalej i zamianą unii personalnej w realną. W Kontrwywiadzie RMF FM zapowiedział prace nad koncepcją częściowego powrotu do dawnego stanu rzeczy i ustawowego podporządkowania ABW ministerstwu. Myślę, że to byłaby logiczna zmiana, dlatego że ABW odpowiada za szereg obszarów bezpieczeństwa, które bardzo dobrze uzupełniają się z tymi służbami, które dzisiaj pracują pod nadzorem MSW - mówił Cichocki.

Skontrował go (ale nie nazbyt mocno) szef sejmowej speckomisji Stanisław Wziątek, mówiący że podporządkowanie służb MSW stwarza większe zagrożenia politycznego sterowania i mniejszej odporności na partyjno-koalicyjne zawirowania. Ale już twórca reformy sprzed lat i pierwszy szef ABW Andrzej Barcikowski mówi, że przez ostatnie lata państwo służb tak się rozrosło, że premier może mieć problemy z jego ogarnianiem i nadzorowaniem. Jego zdaniem przywrócenie zależności ABW-MSW nie jest niczym strasznym, choć pod jednym warunkiem - że powrót do tego układu zawierałby gwarancję, że szef służby może docierać do premiera bez jakichkolwiek - również ministerialnych pośredników.