Książka podróżnicza jest wehikułem dla mojej ograniczonej wyobraźni spragnionej egzotycznych doznań. 

Udałem się w wyprawę dookoła globu, aby umieścić na jego kulistej powierzchni kolejne znaki i symbole.   

Literatura pozwala rozszerzyć horyzonty i nie jest to zwykły slogan, martwa metafora czy językowa klisza.

Atrakcje fabularne w opowieściach globtroterów są lepem dla znudzonego, ale jest jeszcze coś poza nimi. 

Ograniczony na co dzień do mieszkania, domu, dzielnicy, miasta zdobywam inne przestrzenie: nie-miejsc.     

Rozsądek podpowiada mi bowiem, że nigdy nie poznam Sahary Tuaregów ani siarkowych pól Indonezji.      

Abrakadabry na skórze mężczyzn Karo oraz abstrakcji krążka w wargach kobiet Mursi raczej nie zobaczę.  

Zostają więc wędrówki wzrokiem po krętych liniach tekstu i lekturowe ekspedycje w poszukiwaniu celów.  

Po pierwsze celu własnego życia pozbawionego aż tylu sensualnych doznań, ubogiego jak dziecko faweli. 

Utracone lądy, zatrzaśnięte smaki, brak dotyku dłoni o innym kolorze skóry, rajskie zapachy i odory Indii.

Nieunikniona jest redukcja, ale przecież niestrudzeni wędrowcy rozszerzają wciąż człowiecze repertuary.  

Kolebką człowieka jest wieś Hadar w Etiopii- ojczyzna Lucy, ale dla Inków pępek świata to miasto Cuzco.   

Tadeusz Biedzki - podróżnik i pisarz - autor książki "Dziesięć bram świata" jest moim i Państwa gościem.


Bogdan Zalewski: Od wielu lat wraz ze swoją żoną Wandą podróżuje pan po całym świecie . I oto tutaj przede mną kolejne literackie świadectwo tych globalnych peregrynacji- książka zatytułowana "Dziesięć bram świata". Długo pan nad nią pracował?

Zależy, jak na to patrzeć. Samo pisanie zajęło niecały rok, natomiast podróże, które opisane są w tej książce to jest dobrych kilka lat.

A przez którą bramę wejdziemy do pana świata? Ma pan jakąś ulubioną?

Nie, do świata prowadzi bardzo wiele bram. Ja wybrałem dziesięć tych, które uznałem za najbardziej niezwykłe, za najbardziej niesamowite, wprowadzające w najbardziej niezwykłe, niesamowite miejsca, a także pozwalające poznać najbardziej niezwykłych ludzi. Oczywiście są to bramy symboliczne, ale rzeczywiście prowadzą do świata innego niż nasz, bardziej egzotycznego i, powiedziałbym, soczystego.

A jak można by te bramy nazwać? Bliskowschodnia? Saharyjska? Indyjska? Indonezyjska? Gruzińska? Czy jakoś inaczej?

Wymienił Pan już połowę rozdziałów mojej książki. To są bramy do świata zupełnie innego niż nasz- bardziej egzotycznego, bardziej dramatycznego, gdzie toczy się codzienna walka, ale nie taka jak u nas -o lepszy samochód czy ładniejsze mieszkanie. To walka o kawałek chleba, o dwa banany dodatkowe, żeby przeżyć do jutra.

Gdybym ja miał poszukać jakiegoś takiego wyróżnionego miejsca dla siebie, jako czytelnik pana książki, takiego symbolicznego centrum, to chyba wybrałbym afrykańską kolebkę ludzkości, rodzinne strony słynnej Lucy. Kim była ta mała kobietka? Kim jest dla nas?

Jest prawdopodobnie pierwszym znanym nam człowiekiem. Już człowiekiem. Jeszcze maleńkim. Jeszcze bardzo przypominającym małpę, ale już jednak człowiekiem- myślącym, pracującym, działającym. Rzeczywiście dolina rzeki Omo to jest magiczne miejsce. Tam prawdopodobnie właśnie narodzili się pierwsi ludzie, ale ona jest magiczna także z innego punktu widzenia, mianowicie tam do dziś żyją ludzie niemalże pierwotni; ludzie żyjący jak trzy, cztery tysiące lat temu; ludzie, dla których spotkanie z białym człowiekiem jest wciąż szokujące; których wszystko dziwi. Ja tym ludziom np. robiłem zdjęcia i oni się śmiali, kiedy je oglądali, ale nie wiedzieli, że oglądają siebie. Oni chwytali moją małżonkę za stylonowe podkolanówki i dziwili się, że ta kobieta ma taką przezroczystą skórę. Kiedy tam się przyjeżdża jeepem, bo tak można tam dotrzeć przez rzeki bez mostów, to jest tak, jakby w tym studiu nagle wylądowali kosmici. To jest taka przepaść.

Czy to jest taki psychodeliczny obraz jak z piosenki The Beatles "Lucy in the Sky with Diamonds", od którego to tytułu pochodzi właśnie imię Lucy?

Myślę, że to jest pewnego rodzaju szok. Dla nas, ludzi naszej cywilizacji, kiedy nagle znajdą się w tym świecie to jest szokujące, że tak współcześnie mogą żyć ludzie. A równocześnie uświadamia nam to, że rzeczywiście w tym miejscu się narodzili pierwsi ludzie, więc to zderzenie jest absolutnie niesamowite. Takiego drugiego miejsca nie ma na ziemi. Ale co najgorsze, tego miejsca za chwilę w ogólnie nie będzie na ziemi, ponieważ tam się buduje nowoczesną tamę, która zniszczy ten pierwotny świat.

Mówimy o kolebce ludzkości w Afryce. To może przenieśmy się teraz do innego dla mnie symbolicznego miejsca - do Cuzco, bo to oznacza "pępek świata" w języku keczua.

To jest też fascynujące miejsce, ponieważ tak naprawdę wciąż kultura Inków nie jest nam bliska. A to była absolutnie niezwykła kultura. To był i jest niezwykły świat, bo dla mnie Cuzco to jedno z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejsze miasto świata. Mimo że zbudowane przez Hiszpanów właśnie po pokonaniu Inków, po zniszczeniu ich świata. Tam ciągle się przeplata ten świat Inków, ta przeszłość, ze współczesnością. To czarujące miejsce.

Które ze spotkań, które z przeżyć, krajobrazów, zdarzeń jest dla pana najważniejsze? Ma pan w ogóle takie, czy przed oczyma pana pamięci pojawia się teraz taki różnokolorowy kalejdoskop? Mówiliśmy do tej pory o dwóch miejscach tylko.

Na świecie jest tak wiele fascynujących miejsc, że bardzo trudno wybierać. Ale ja nie jeżdżę po świecie dlatego, żeby wyłącznie oglądać piękne widoki, wspaniałą architekturę czy niezwykłe zwierzęta. Mnie w tym świecie przede wszystkim interesują ludzie, bo to oni stanowią o kolorycie tego świata. W tej książce jest rozdział poświęcony przecież Turkowi z Cypru, który całe życie walczył z Grekami, stracił całą rodzinę i który nienawidzi z całego serca Greków. Jednak następny rozdział pokazuje Kurda, który całe życie walczył z Turkami i równie głęboko, z całego serca nienawidzi Turków. To pokazuje jak zróżnicowany jest ten świat, ile w nim jest niezwykłych konfliktów i ile ludzkich dramatów.

Ten świat jest tak podzielony jak Nikozja, którą pan opisuje.

Świat jest jeszcze bardziej podzielony niż Nikozja, którą opisuję i która jest ostatnim miastem w Europie, brutalnie podzielonym murem, oddzielającym świat Turków cypryjskich od świata cypryjskich Greków.

Skoro mówimy o kontrastach, to regiony które pan opisuje są dla mnie jednocześnie i fascynujące i groźne. Pan dużo mówi o ludziach, a przecież ludzie, których pan spotykał są często i pociągający i odpychający. Jak pan potrafił pogodzić w sobie te przeciwieństwa?

To jest chyba efekt ciekawości świata. Ja po prostu tym ludziom z ogromnym zainteresowaniem się przyglądam, bo to dla mnie ludzie egzotyczni, których życie toczy się zupełnie inaczej niż u nas. W związku z tym przyjmuję to z całym dobrodziejstwem tego świata, który oni mi pokazują. Jest to po prostu coś, co ja przyjmuję do wiadomości: taki jest ten świat. Oczywiście czasami się dziwię temu światu, bo dziwi się każdy człowiek naszej cywilizacji.

Pan mówi, że przyjmuje pan tych ludzi ,,z całym dobrodziejstwem'', a ja zastosuję może taką grę słów, przyjmuje ich pan też ,,z całym złodziejstwem''? Bo i takie przypadki się zdarzały, prawda?

No tak, oczywiście, że tak jest na świecie. Takim szczególnie, powiedziałbym, bandyckim regionem jest Ameryka Południowa, gdzie ja wielokrotnie widziałem strzelaniny, gdzie sam wielokrotnie umykałem do kościoła, żeby uratować się przed ludźmi, którzy najprawdopodobniej chcieli nas nie tylko ograbić ale może i zabić. To oczywiście może było trochę ryzykowne, wchodzenie do faweli, bo to nie jest miejsce dla białego człowieka, dla człowieka naszej cywilizacji. Ale to jest też miejsce, które pokazuje ten świat brazylijski, tę brazylijską wielką dżunglę.

A żona Wanda czasami nie powstrzymuje pana przed takimi ekspedycjami? Też jest tak odważna jak pan?

Myślę, że ona jest odważniejsza ode mnie i ta jej odwaga nie wynika z większej odwagi kobiety niż mężczyzny. Ona ma poczucie, że ja jestem z nią. Czuję się za nią odpowiedzialny, ona pewnie za mnie trochę mniej, stąd czasami popycha mnie w miejsca, w które może sam nie odważyłbym się pójść.

Może troszkę zmieńmy temat na aktualny. Chciałbym "zakotwiczyć" tę rozmowę właśnie w tym dniu, bo rozmawiamy w piątek. Dzisiaj jest piłkarski mecz Polski z Gruzją, a pan opisał wspaniałe toasty gruzińskie. Za kogo pan dzisiaj będzie podnosił ten toast i jak on wygląda w tej tradycji?

Wygląda fantastycznie, ponieważ toast nasz a toast gruziński to są dwa różne światy. Gruziński to jest przede wszystkim długa przemowa, która może trwać nawet kilkanaście, a bywa i kilkadziesiąt minut. My tak nie potrafimy wznosić toastów jak Gruzini. Oni to robią rewelacyjnie i co najdziwniejsze, to nie jest nudne.

Komu je poświęcają zwykle?

Zaczynają od Adama i Ewy. Poświęcają ten toast ojczyźnie, którą bardzo kochają. Potem mówią o swoich przodkach, o ich osiągnięciach, o wspaniałym świecie, w którym żyją i o tym, co jest złego w tym świecie. Naprawdę taki toast to jest cała opowieść.

Mężczyźni w tym czasie nie mogą pić wina, czy alkoholu, prawda?

Nie, pomiędzy toastami jest absolutnie niedopuszczalne, żeby mężczyźni pili wino, ale jak już się pije toast to do dna. A pije się nie z kieliszków, tylko często z ogromnych szklanek, albo nawet z rogów. A w rogu naprawdę czasami potrafi się zmieścić pół litra wina.

A temu wszystkiemu towarzyszą wspaniałe potrawy na małych półmiskach.

Tak, tych potraw jest ogromna liczba. Kuchnia gruzińska jest bardzo interesująca, fajna, smaczna i kiedy Gruzini już rozpoczynają ucztę, to nie widzą jej końca. Można nie chcieć jeść, a oni i tak będą dokładali nowe talerzyki. Zwykle takie biesiady, zwane po gruzińsku ,,supra'', trwają po kilka godzin. Pewnie dzisiaj Gruzini z okazji meczu będą biesiadować, niezależnie od tego, czy go wygrają, czy przegrają. Ja będę oczywiście w Polsce wznosił toast za naszych.

A po takiej uczcie trwającej tak wiele godzin, po tak wielu półmiskach, a zwłaszcza kielichach, pamięta się jeszcze cokolwiek?

One są tak atrakcyjne i tak niezwykłe, że to naprawdę trudno zapomnieć. Czasami tylko głowa boli, ale pamięć nie szwankuje.

Niezapomniane spotkania, wydarzenia, pejzaże, krajobrazy, przygody w ,,Dziesięciu bramach świata'', książce Tadeusza Biedzkiego, który był naszym dzisiejszym gościem. Bardzo panu dziękuję za tę rozmowę.

Dziękuję bardzo.