"Pij pan szybko kieliszek wina i do widzenia!" - tak można by streścić nową dewizę, która coraz częściej przyświeca właścicielom sławnych paryskich kawiarni. Kończą się czasy, kiedy zakochani mogli spędzać długie godziny na tarasie kameralnej kafejki, patrząc sobie w oczy przy lampce wina. Wielu paryskich komentatorów ostrzega, że pogoń za zyskiem zaczyna zabijać dawny czar francuskich kawiarni.

Stoliki są ustawione tak gęsto obok siebie, że czasami trudno przy nich usiąść. Jak zamawia się tylko kawę, a nie butelkę szampana, to kelner sprawia wrażanie bardzo niezadowolonego. Przynosi filiżankę i, wbrew nadsekwańskiemu zwyczajowi zostawiania należności na stole, od razu każe płacić. Tak właśnie coraz częściej przyjmowani są klienci w sławnych paryskich kafejkach, w których kiedyś sławni francuscy intelektualiści z Sartrem na czele, dyskutowali całymi dniami przy lampce wina. Właściciele tłumaczą, że jeżeli nie zadbają o większe zyski, to nie wytrzymają konkurencji amerykańskich sieci typu McDonald’s. Dodajmy, że jako pierwsza atak na ospałych i mało zamawiających klientów przeprowadziła tego lata Federacja Właścicieli Kawiarni w Nicei. W niektórych bistrach płacić już trzeba nawet za szklankę wody z kranu.

foto Archiwum RMF

10:15