Od wygłoszonego po spotkaniu Radka Sikorskiego z Aleksandrem Łukaszenką apelu o niepodgrzewanie atmosfery i unikanie prowokacji nie minął nawet tydzień, a nasza dyplomacja daje się po prostu wodzić za nos.

Dokładnie w czwartek ubiegłego tygodnia usłyszeliśmy, że prezydent Białorusi zapewnił polskiego ministra spraw zagranicznych o chęci szukania rozwiązania konfliktu wokół Związku Polaków na Białorusi. Padły szerokie deklaracje polepszenia stosunków z Polską i zapowiedź objęcia problemów ZPB osobistym nadzorem przez prezydenta Łukaszenkę.

Szef polskiej dyplomacji oświadczył: Przyjmujemy tę deklarację na tym etapie za dobrą monetę i będziemy czekali na rezultaty (...) Apelowałbym do mediów i sił politycznych w Polsce, aby pozwolić ekspertom wykonać tę zakulisową pracę bez podgrzewania atmosfery, bez prowokacji, tak aby za jakiś czas Polacy mogli działać w autonomicznych strukturach, a Polska i Białoruś mogły rozwijać stosunki gospodarcze, kulturalne i polityczne.

Po kilku dniach na stronach Ambasady Białorusi możemy przeczytać coś, co z niepodgrzewaniem atmosfery nie ma kompletnie nic wspólnego. A może ma - tyle, co z twardą, męską rozmową miało wspólnego spotkanie tego samego ministra Sikorskiego z szefem dyplomacji Białorusi kilka dni wcześniej. To niemal bezpośrednio po niej doszło do nasilenia represji i zatrzymania kilkudziesięciu Polaków przez białoruskie władze.

Tłumacząc się w rozmowie z Sikorskim Łukaszenka miał utrzymywać, że niewiele wie o problemach polskiej mniejszości w swoim kraju. Jak to ujał, były to sprawy na dalekim marginesie jego zainteresowań. Nie zdziwiłbym się, gdyby równie niewielkie miał pojęcie o poczynaniach ambasady swojego kraju. Może i mianował jako prezydent samego ambasadora, może placówka reprezentuje państwo, którego jest prezydentem, to pewnie jednak i tak nie wystarczy, aby przyznać, że to administracja samego Łukaszenki stoi za publikacjami, które można porównać z najgorszymi "gadzinówkami".

Minister Sikorski uspokaja nas po każdym podejściu do rozwiązania sprawy Polaków na Białorusi. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jego białoruscy rozmówcy tego się właśnie spodziewają i to właśnie wykorzystują. Wiemy dziś, jak wygląda niepodgrzewanie atmosfery i unikanie prowokacji w Polsce. Na Białorusi najwyraźniej wygląda ono inaczej.

Zastanawia jednak, jak w najbliższej rozmowie politycy białoruskiego reżimu wyjaśnią Sikorskiemu równoczesne niemal poczynania ambasady Białorusi z zadeklarowanym osobistym nadzorem prezydenta Łukaszenki - tak, aby nie wyszło, że to on osobiście wpuszcza Polaków w maliny.

Bo że Sikorski weźmie to za dobrą monetę i będzie po tej rozmowie uspokajał - nikt chyba nie wątpi...