Kursy dla bezrobotnych z których korzyści finansowe mieli tylko ich organizatorzy, honoraria wypłacane za nieodbytą pracę, fikcyjne dokumenty i rzekome groźby za tuszowanie spraw - to zarzuty pod adresem zarządu małopolskiej Solidarności, jakie trafiły do prokuratury i najwyższych władz związku.

Sformułował je jeden z pracowników związku. Dowodzi on, że program dla bezrobotnych pochłonął wielkie sumy. Jak powiedział Artur Kotaś - formalnie wciąż pracownik małopolskiego związku - niezbite dowody już są w prokuraturze. Dotyczą wielu wątków ale najpoważniejsze z oskarżeń dotyczą właśnie szkoleń. To była fikcja za duże pieniądze stwierdził: "Sama odpowiedź koordynatora, który był odpowiedzialny za te szkolenia: Jeszcze dwie takie edycje szkoleń i kupię sobie mieszkanie wiele osób słyszało. Miałem propozycję tzw. wziątka, czyli łapówki za ciszę. Kontaktowałem się także z innymi członkami zarządu regionu, którzy wiedzą o wieli takich sprawach. Jest to wierzchołek góry lodowej". By nie zostać posądzonym o stronniczość zarzutów Artur Kotaś powołuje się na oświadczenia innych osób oraz dołącza taśmy magnetofonowe z wypowiedziami kompromitującymi koordynatorów cykle szkoleń. Trudno nie odnieść się do tak poważnych oskarżeń. "Wytoczymy proces o zniesławienie" - powiedziano naszemu reporterowi w zarządzie małopolskiej Solidarności. "Ten człowiek jest na zwolnieniu lekarskim" – dodano jeszcze:

17:30