Wypił, wsiadł za kierownicę i na szczęście został złapany. Tak w skrócie można opisać przygody pewnego mieszkańca Warszawy na ulicach Olsztyna. Krzysztof P. jechał pod prąd, spowodował dwie kolizje i próbował uciekać policjantom.

53-letni mężczyzna trafił do policyjnej izby zatrzymań. Zanim jednak udało się go pochwycić dwóm kierowcom przysporzył nie lada strachu jadąc pod prąd. Samochód jednego z nich został staranowany przez pirata. Kilka minut wcześniej omal nie zderzył się z innym samochodem. Obaj kierowcy musieli ścigać pijanego kierowcę, gdyż ten nie chciał się zatrzymać. W końcu to policjanci zatrzymali pirata, ale oni także napotkali opór. Kierowca nie chciał okazać dokumentów, nie chciał również poddać się badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna nie dawał za wygraną. Zaproponował policjantom 200 złotych w zamian za wypuszczenie na wolność. Ale funkcjonariusze nie wzięli łapówki. Ile alkoholu we krwi miał mężczyzna dowiemy się dopiero za kilkanaście dni. Policja na pewno skieruje sprawę do prokuratury.

To kolejny w ciągu kilku dni brawurowy pości policji za pijanym kierowcą. Ten, do którego cztery dni temu doszło w Warszawie zakończył się rozbiciem siedmiu radiowozów, ranieniem czterech policjantów i strzelaniną. Obława postawiła na nogi kilkanaście załóg policji. Kierowca poddał się dopiero po kanonadzie. Ranni funkcjonariusze zostali odwiezieni do szpitala - skończyło się na opatrzeniu powierzchownych ran. Pijanemu, 30-letniemu kierowcy za czynną napaść na policjanta grozi do 10 lat więzienia.

08:35