Niedopatrzenie i nieszczęśliwy wypadek - tak Minister Spraw Wewnętrznych Marek Biernacki tłumaczy ostatnie bulwersujące wydarzenia w Jeleniej Górze i na warszawskim Tarchominie, w których główną, choć nie zawsze chlubną rolę odgrywali policjanci.

Śmiało można już mówić o czarnej serii w policji. Najpierw strzelanina w jeleniogórskim sądzie, później postrzelenie weterynarza w Warszawie. Na koniec aż nazbyt efektowne wysadzenie drzwi w Szczecinie.

To niedbalstwo policjantów z kompanii konwojowo -ochronnej doprowadziło do strzelaniny w gmachu sądu w Jeleniej Górze - to ustalenia wewnętrznej kontroli przeprowadzonej przez Komendę Główną. Konwojenci odpowiadali za doprowadzenie oskarżonych do toalety, gdzie - najprawdopodobniej ukryte były granaty i pistolet. Tą bronią przestępcy sterroryzowali sąd i adwokatów. Policjanci zaniedbali obowiązek przeszukania przestępców po każdym pobycie w toalecie.

Policja ustaliła też z czyjej broni padł strzał, który śmiertelnie ranił weterynarza podczas wczorajszej obławy na tygrysa w warszawskim Tarchominie. Policjant złamał podstawowe zasady użycia broni: strzelał w biegu i użył broni, kiedy na linii strzału - był człowiek. Na razie nie wiadomo jakie konsekwencje poniesie niefortunny strzelec. Jak dotąd nie został zawieszony - jest jednak w szoku i nie nadaje się do służby.

Wiadomości RMF FM 12:45