Osiem osób zatrzymanych, jajka i petardy rzucone w stronę manifestujących - to bilans przepychanek w czasie krakowskiego Marszu Tolerancji. 800-osobowy pochód organizacji homoseksualnych został zaatakowany przez sympatyków skrajnie prawicowych organizacji. Interweniować musiała policja.

Jedna z osób zatrzymanych po sobotnim Marszu Tolerancji w Krakowie odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, dwie inne za próbę rozproszenia legalnego zgromadzenia. Wszyscy po przedstawieniu zarzutów zostali zwolnieni do domu. Marsz Tolerancji przeszedł ulicami Krakowa po raz czwarty.

Marsz Tolerancji zorganizowany przez Fundację "Kultura dla Tolerancji" z placu Matejki szedł Plantami wzdłuż ulic Basztowej i Westerplatte na krakowski Rynek. Manifestanci nieśli kolorowe baloniki i tęczowe flagi - symbol ruchu gejowskiego oraz transparenty: "Tęczowa rodzina - szczęśliwa rodzina", "Każdemu wolno kochać", "Każdy inny -wszyscy równi", "Żyć we własnej skórze", "Miłość nie zna płci".

Jak tłumaczyli organizatorzy Marszu Tolerancji nie jest on wyłącznie marszem gejów i lesbijek, ale wszystkich społecznie wykluczonych, ze względu na płeć, wiek, orientację seksualną, niepełnosprawność" i inne niezależne od nas cechy.

Marsz Tolerancji tuż po jego rozpoczęciu próbowali zakłócić jego przeciwnicy zebrani pod Barbakanem, którzy obrzucili idących w pochodzie petardami. Krzyczeli: "Pederaści, lesby, geje, cała Polska z was się śmieje". Maszerujący odpowiedzieli im okrzykami: "Tu jest Polska", "Precz z faszyzmem”, "Homofobia da się leczyć".

Na Rynku Głównym doszło do spotkania Marszu Tolerancji i jego przeciwników - głównie uczestników nielegalnej demonstracji Narodowego Odrodzenia Polski. Działacze NOP zgromadzili się wokół pomnika Mickiewicza, blokując dostęp do niego. Nad bezpieczeństwem w trakcie Marsz Tolerancji czuwało 450 policjantów i 120 strażników miejskich. Marsze Tolerancji są organizowane w Krakowie od 2004 roku.