Do dwóch lat więzienia grozi 87-letniemu mieszkańcowi Choszczna. Od kilku lat znęcał się nad swoimi zwierzętami. Zdaniem świadków, konie bił, a psy topił w stawie. Odebrało mu je Pogotowie dla Zwierząt z Trzcianki. Czekają na nowe domy, ale najpierw należy je wyleczyć i poczekać, aż zagoją się rany.

Mieszkańcy osiedla domków jednorodzinnych w Choszcznie od kilku lat obserwowali jak ich 87-letni sąsiad bije konia, uwiązuje mu do nogi kołki i zmusza do chodzenia. Kiedy zwierzę w tajemniczy sposób znikało z posesji - mężczyzna przyprowadzał nowego konia i katował go w ten sam sposób. W końcu świadkowie powiedzieli dość. Powiadomili o tym fakcie policję i Pogotowie dla Zwierząt w Trzciance.

Inspektorzy wraz z funkcjonariuszami zastali na łące konia - ogiera gniadego z gwiazdką. Miał około 4 lat. Na głowie konia była plątanina łańcuchów, spiętych kłódką. W pysku zwierzę miało również łańcuch. Do prawej przedniej nogi przywiązany był grubą taśmą kołek długości około dwóch metrów i średnicy około 10 cm. Kołek ten uniemożliwiał koniowi poruszanie się. A ruch dla konia jest nieodzowny i powinien wynosić po kilka godzin dziennie - mówi Krystyna Kukawska, inspektor ds. koni z Pogotowia dla Zwierząt.

Na nosie zwierzęcia pod grubym łańcuchem znajdowały się blizny. Były również widoczne po obu stronach czaszki nad oczami. Na grzbiecie konia widniały plamy białej sierści co świadczyło o martwicy powstałej od odparzeń od uprzęży. Na prawej przedniej kończynie na nadpęciu widniała blizna prawdopodobnie od trzymania na uwięzi. Na miejsce wezwano właściciela. Zwierzę na jego widok kuliło się jakby wiedziało, że będzie bite. Zupełnie inaczej zachowywało się, gdy do niego podchodziła osoba obca. Wtedy koń zaciekawiony nie kulił się i nie uciekał.

Z relacji świadków wiadomo, że właściciel pozostawiał konia na łące co najmniej kilka dni i nocy - i to w okresie ciągłym. Koń nie miał wówczas dostępu do wody. Z relacji sąsiadów. wynika, iż oni sami poili zwierzę, ponieważ właściciel się tym nie interesował.

Świadkowie widzieli także jak mężczyzna bije konia kołkiem po głowie. Zresztą ona sam do tego się przyznał podczas interwencji. Nie jest posłuszny, więc go biję. A co mam innego robić? Jakie mam wyjście? - próbował przekonać policję.

Dokonano także oględzin także pomieszczeń przeznaczonych na stajnie - już na terenie posesji. Warunki panujące w tych pomieszczeniach były straszne. Pomieszczenie rzekomo nazywane stajnią w praktyce było rozwalającą się szopą. Było tam stanowczo za mało miejsca dla dorosłego konia. Strop był za niski, nie było drzwi. W pomieszczeniu znajdowała się gruba warstwa odchodów, co świadczyło o tym, iż właściciel nie tylko nie sprzątał pomieszczeń od co najmniej kilku miesięcy ale również nie ścielił koniowi słomą. Nie było zapasów siana czy ziarna, żłobu ani wiadra na wodę. Wszędzie panował bałagan. Było pełno porozrzucanego sprzętu, który mógł okaleczyć konia. Był zagrożeniem dla jego zdrowia i życia.

Z terenu posesji zabrano także trzy psy - sukę owczarka niemieckiego i dwa jej 8 tygodniowe szczeniaki. Z relacji sąsiadów wynikało, iż właściciel ich nie karmi. W dobrej kondycji były tylko dlatego, że opiekowali się nimi sąsiedzi. Oni także w upalne dni donosili im wodę. W obecności funkcjonariuszy właściciel uderzył psa łańcuchem. Za co? Za to, że ten polizał go po ręce.

Zagłodzonym i chorym zwierzętom można pomóc. Pogotowie dla Zwierząt cały czas zbiera fundusze na ich leczenie i utrzymanie. Można je także adoptować - czekają na nowe domy. Więcej informacji na stronie internetowej organizacji.