"Walczą w sandałach, szturmują miasta w samochodach osobowych, co siódmy ma karabin". Tak dziennik "Liberation" streszcza stan oddziałów libijskich powstańców, którzy stawiają czoła artylerii i czołgom sil Kaddafiego. Gazeta sugeruje, że rozważane przez Paryż i Waszyngton dozbrojenie rebeliantów mogłoby doprowadzić do upadku libijskiego dyktatora.

Francuskie media podkreślają, że na międzynarodowej konferencji w sprawie Libii w Londynie koalicja nie podjęła żadnych przełomowych decyzji. Uczestnicy powtórzyli, że Kaddafi musi odejść, coraz więcej krajów chce, by pozwolić mu na opuszczenie Libii - dyktator takiej chęci jednak nie wyraża. W związku z tym - jak podkreśla wielu komentatorów - ważny temat poruszony został dopiero po konferencji. Szef paryskiej dyplomacji Alain Juppe oświadczył, że Francja gotowa jest dyskutować ze Stanami Zjednoczonymi i innymi koalicyjnymi partnerami o dozbrojeniu libijskich powstańców - choć wykracza to poza ramy rezolucji ONZ. Rzecznik opozycyjnej Narodowej Rady Libijska Mahmud Szammam - zapewnił, że jeżeli powstańcy byliby dobrze uzbrojeni, to obaliliby Kaddafiego w ciągu "kilku dni".

Tymczasem w udzielonym wczoraj wieczorem brytyjskiej telewizji Sky News wywiadzie sekretarz generalny NATO powiedział, że Sojusz nie będzie zbroić libijskich powstańców. Naszym zadaniem jest chronić ludzi, a nie ich zbroić - podkreślał. Dodał, że jego zdaniem, takie działanie byłoby sprzeczne z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ.