Nie ma już szans na odnalezienie osób, które mogły przeżyć katastrofę greckiego promu "Express Samina". Poinformowały o tym służby ratownicze. W wyniku katastrofy u wybrzeży wyspy Paros na Morzu Egejskim zginęły siedemdziesiat cztery osoby.

O nieumyślne morderstwo oskarżono już kapitana promu i niektórych członków załogi. Według pasażerów, którzy zdołali się uratować, w momencie katastrofy i kapitan i marynarze oglądali w telewizji mecz piłki nożnej. Kapitan Vassilis Yannakis twierdzi jednak, że położył się spać bo nie czuł się najlepiej. "Jedyne co mogę powiedzieć jako kapitan tego promu, że biorę na siebie pełną odpowiedzialność za to co się stało i jest mi z tego powodu ogromnie przykro. Pływam już jakieś pięćdziesiąt lat. Cóż więcej mogę powiedzieć?” - oświadczył Yannakis.

Przypomnijmy: Prom "Express Samina" z ponad pięciuset pasażerami na pokładzie zatonął po zderzeniu z niewielką wyspą. Grecka prokuratura zapowiada, że będzie bardzo szczegółowo badała przyczyny tragedii, a winni poniosą konsekwencje.

Tymczasem kłopoty miał także inny prom, należący do tego samego armatora. Na mieliźnie osiadł "Express Artemis", wiozący ponad tysiąc osób. Na szczęście po trzech godzinach inne statki przetransportowały pechowych pasażerów do portu Naxos.

07:20