Nie tylko rozkradane czy zepsute hydranty utrudniają pracę strażakom. Często problemem jest sam dojazd do pożaru. Osiedlowe uliczki zastawione są autami i wozy strażackie nie mogą przecisnąć się do płonącego budynku.

Gdańscy strażacy skontrolowali ostatnio tamtejsze osiedla. Okazało się, że do połowy z 350 budynków dojazd był zablokowany. Nakazali więc zarządom spółdzielni, by uporali się z pozastawianymi uliczkami. Jednak prezesi najczęściej mówią, że nie ma na to szans – bo tak dawniej budowano blokowiska-sypialnie.

Pomiędzy zaparkowanymi samochodami strażakom zostaje co najwyżej 3 metry przejezdnej drogi. Przejechać to może by jeszcze przejechał, ale postawić się do gotowości bojowej - wysunąć drabinę czy podnośnik hydrauliczny potrzeba 4,5 metra szerokości - mówi jeden ze strażaków, z którym reporter RMF próbował wjechać na jedno z osiedli w gdańskiej dzielnicy Zaspa.

Gdy więc w wielkim bloku wybuchnie pożar, strażacy gaszą wiadrami lub taranują samochody. Apelowanie o rozwagę i wyobraźnie niestety nie skutkuje.