Francja i Włochy pogrążone w strachu przed chorobą „szalonych krów”. Włoscy rolnicy blokują granice by nie przepuścić francuskich TIR-ów wiozących mięso wołowe oraz bydło na ubój we Włoszech. Połowa Francuzów nie chce jeść mięsa wołowego.

W piątek włoski rząd wprowadził częściowy zakaz importu z Francji mięsa wołowego. Ostatnio we Francji do handlu trafiło mięso zwierząt, dotkniętych chorobą szalonych krów. Rolnicy we Włoszech domagają się całkowitego zakazu importu. Ponad 40 procent mięsa wołowego na włoskim rynku pochodzi z Francji. Włoska prasa pisze, że po wprowadzeniu zakazu importu z Francji, Włochy będą szukać innych dostawców. Wśród kandydatów wymienia się przede wszystkim Polskę i Argentynę.

Tymczasem francuskie władze rozpaczliwie próbują przeciwdziałać panice, wywołanej chorobą szalonych krów. W większości gazet ukazały się dziś całostronicowe reklamy, w których rząd premiera Lionela Jospina zachęca rodaków do jedzenia wołowiny. "Mięso wołowe może być spożywane bez żadnych obaw" - zapewniają wielkie nagłówki. W całym kraju rośnie panika: spożycie wołowiny spadło prawie o połowę. Zrozpaczeni hodowcy bydła grożą akcjami protestacyjnymi w całym kraju. Komentatorzy podkreślają, że kryzys spowodowany strachem przed chorobą „szalonych krów” jest głębszy niż kiedykolwiek. Cztery lata temu tylko 25 procent Francuzów nie chciało jeść mięsa wołowego. Teraz jest ich dwa razy tyle. Socjalistyczny premier Lionel Jospin i prawicowy prezydent Jacques Chirac nawzajem oskarżają się o wywołanie paniki. Szef rządu twierdzi, że niedawne wypowiedzi prezydenta były zbyt alarmistyczne. Z kolei prezydent zarzuca premierowi, że jego gabinet niewiele zrobił na polu walki z chorobą szalonych krów.

00:40