W najbliższych latach wzajemne uzależnienie Europy i Chin będzie się pogłębiać - mówią ekonomiści po podpisaniu wartej setki miliardów euro, największej chińskiej inwestycji na Starym Kontynencie. To 14 umów z firmami z upadającej Grecji. Chińczycy zdecydowali się na inwestycje w transport morski i lotniczy, a także turystykę.

Wszystko wygląda na to, że współpraca europejsko-chińska będzie coraz bardziej przypominać tę chińsko-amerykańską. Państwo Środka wyczuło interes i wchodzi na rynek, gdzie może zyskać. Jednocześnie - inwestując i w Stanach Zjednoczonych, i w Europie - zróżnicuje ryzyko.  A Europa  nie ma innego wyjścia, bo po kryzysie potrzebuje kapitału.

Chińczycy finansują amerykański dług, ale to Amerykanie zapewniają popyt na chiński eksport. Jedno bez drugiego istnieć nie może. Tak samo pewnie będzie w Europie, bo Europa jest razem z USA jednym z najbogatszych obszarów na świecie  - mówi ekonomista Rafał Antczak.

Problem jednak w tym, że im bardziej Chiny "będą mieć w kieszeni kraje europejskie", tym trudniej Unii będzie stawiać warunki - chociażby dotyczące jakości towarów czy przestrzegania praw człowieka.