Bankructwo Rosji staje się coraz bardziej realne. Czym jest techniczne bankructwo, o którym mówi się coraz głośniej? Testem dla tej prognozy mają być dzisiejsze wydarzenia: rząd Rosji musi spłacić swoim wierzycielom ponad 100 mln dolarów z tytułu dwóch obligacji denominowanych w amerykańskiej walucie. W odpowiedzi na zachodnie sankcje rząd w Moskwie postanowił, że wypłaty będą realizowane wyłącznie w rublach. O finansowym aspekcie wojny rozmawialiśmy w radiu RMF24 z Przemysławem Kwietniem - głównym ekonomistą X-Trade Brokers.

Bogdan Zalewski, radio RMF24: Jak mogą zareagować wierzyciele, którzy dostaną ruble zamiast dolarów? Co może stać się dalej? Powiedzą, że lepszy rubel w garści niż dolar na dachu?

Przemysław Kwiecień: Nie. Raczej nic nie powiedzą, bo pewnie niczego nie dostaną. To wynika z tego, że to nie jest tak, że Rosja nie jest dzisiaj w stanie spłacić tych odsetek, czy to w dolarach czy po prostu w rublach, bo to nie są tak wielkie kwoty, to jest 117 milionów dolarów bodajże.

To jest taka pierwsza transza, prawda?

Nie. To nie jest transza, to jest wypłata odsetek. Obligacje ogólnie emitowane przez rządy. Również polski rząd. 

Ja mówiłem o tych transzach nieprecyzyjnie, bo przeczytałem, że kolejne płatności przypadają na 31 marca, to jest 359 mln dolarów oraz 4 kwietnia - 2 miliardy dolarów.

Z tego względu, że są różne kryteria tzw. obligacji i one mają płatności w różnych okresach. Natomiast tutaj chodzi o to, że ze względu na sankcje prawdopodobnie nie będzie technicznej możliwości wypłaty odsetek, bo większość operacji finansowych z rosyjskim rządem, bankiem centralnym, z największymi instytucjami została wstrzymana, zamrożona. Nawet tak jak pan powiedział, bardziej odbieram to politycznie, w cudzysłowie pogróżki "wypłacimy Wam w rublach", też prawdopodobnie nie będą możliwe do zrealizowania. 

A to "techniczne bankructwo", ten scenariusz. Na czym by to polegało?

Polegałoby na tym, że po prostu te płatności nie dojdą do skutku i tyle. To już jest zazwyczaj uważane za bankructwo, natomiast później, co to oznacza w praktyce? Tutaj już nie ma takiej jednoznacznej odpowiedzi, bo to nie jest tak, że jest jakaś jedna instytucja na świecie, która mówi OK - było bankructwo. Może mogą to ocenić agencje ratingowe, a może taką decyzję podjąć sąd, ale zazwyczaj do tego nie dochodzi.

Dodajmy, że były już takie historie. Przykładem takiego państwa, które technicznie zbankrutowało jest Grecja.

Tak i nie. Grecja w pewnym sensie zbankrutowała de facto, czyli nie była w stanie obsługiwać swojego długu, natomiast w przypadku Rosji jest kompletnie inna historia niż miała miejsce niemal zawsze w takich przypadkach. Takich bankructw było już pełno. Nawet Polska zbankrutowała przecież w latach 80. 

Argentyna.

Mieliśmy trochę innych bankructw w Ameryce Łacińskiej. Natomiast zazwyczaj to jest tak, że dany kraj nie jest w stanie spłacać już długów, bo po prostu nie ma dewiz. Jego sytuacja finansowa jest już tak zła, że nie jest w stanie wypłacać tego długu. Dla tego kraju to jest problem, bo później powrót na rynki finansowe z nowymi emisjami po to, żeby finansować się, jest skomplikowany. Zazwyczaj wymaga kilku lat odbudowania, przynajmniej odbudowania swej wiarygodności.

Mówimy o walutach, a Rosja ma czwarte pod względem wielkości zasoby złota w swoim skarbcu. Czy może go użyć, by przezwyciężyć te sankcje?

Nie bardzo. Dlatego, że musiałaby sprzedać to złoto za dewizy. Tak jak jeszcze raz mówię, problemem dzisiaj dla Rosji nie jest to, że ona nie ma dewiz, bo jeszcze ma dewizy, nie wszystkie aktywa banku centralnego zostały zamrożone. Rosja dostaje dewizy na bieżąco za sprzedaż części surowców. Eksport też całkowicie nie stanął, więc to nie jest tak, że Rosja musi sięgnąć po złoto, żeby zapłacić odsetki od obligacji. Tu chodzi bardziej o techniczną możliwość przekazania tych odsetek. Rosja jest w o tyle w nietypowej sytuacji, że gdyby nie to, co się wydarzyło w ciągu ostatniego miesiąca, to tak naprawdę za bardzo by tych zagranicznych pieniędzy nawet nie potrzebowała. Rosja jest bardzo mało zadłużonym krajem przez to, że jest eksporterem netto. Przez lata była eksporterem netto i wciąż jest. Surowców ma ogromną skalę.

Pytanie które nurtuje mnie od dawna, bo mamy wciąż, właściwie można powiedzieć, hegemonię dolara, a "Wall Street Journal" donosi, że największy na świecie importer ropy - Chiny planują przestawić się na rozliczenia w yuanach z Arabią Saudyjską za transakcje naftowe. To jest kolejny taki sygnał. Co by to oznaczało dla światowej gospodarki, dla prymatu USA?

To jest powolny proces. Generalnie dla Arabii Saudyjskiej coś takiego, to jest też nie taka prosta decyzja, bo coś z tymi yuanami dalej trzeba będzie robić. I tu jest raczej przeszkoda. Nie jest przeszkodą to, żeby uruchomić płatności, tylko, że później Arabia Saudyjska będzie miała rezerwy w yuanach, które niekoniecznie mogą być dla niej na ten moment tak atrakcyjne. Natomiast dla Chin to jest tzw. no brainer. Widząc to, jak dzisiaj świat finansów zareagował na Rosję, to Chiny, które mają oczywiście swoje strategiczne cele przeciwne do tych w wielu przypadkach niż USA. Nie chcą być na pozycji, gdzie ich sytuacja finansowa mogłaby w jakimś stopniu - choćby przypominać - tę sytuację, w której jest dzisiaj Moskwa.

Podobny ruch chciał wykonać kiedyś Saddam Husajn. Chciał się przestawić na euro z dolara, jeśli chodzi o ropę i już go nie ma.

Nie. To jest jednak trochę inna historia. To było raczej takie machanie szabelką. Natomiast w przypadku Chin faktycznie jest to długoterminowy cel strategiczny i Chiny będą - moim zdaniem -  chciały budować grupę państw zaprzyjaźnionych, sojuszniczych, które chciałyby w takim ekosystemie yuana się rozwijać. I na dłuższą metę w tym momencie uniezależnić się od dolara.

Ale to już jest troszkę inny temat. Bardzo dziękujemy za te wyjaśnienia, za tę rozmowę. Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers był gościem radia RMF 24.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.