Rząd coraz głośniej mówi o podwyżce podatków. Zamiast ograniczać wydatki, chce sięgnąć do naszych portfeli. Ministerstwo Finansów chce w ten sposób zmniejszyć między innymi gigantyczny planowany na ten rok deficyt, który wyniesie ponad 52 miliardy złotych.
W pierwszej kolejności rząd zapewne podniesie składkę rentową. To podatek, który z jednej strony nieco obniży naszą pensję, z drugiej dołoży kolejne koszty pracodawcom. A więc zarabialibyśmy mniej, tyle że firmy byłyby zniechęcane do zatrudniania.
Dalej w górę może pójść podatek VAT, czyli ten, który płacimy robiąc zakupy. To o tyle groźne, że mocno uderzy w najbiedniejszych, bo mogłaby podrożeć żywność. Jedno nie ulega wątpliwości. Podatki w przyszłym roku zostaną podniesione i to najprawdopodobniej w sposób bardzo bolesny - straszy były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, profesor Krzysztof Rybiński.
Winny jest rząd, który przez swoje zaniedbania i ogromny dług ma teraz nóż na gardle - dodaje. Rząd PO zmarnował ostatnie trzy lata i co dziwne deklaruje, że żadnych reform robić nie będzie - zaznacza.
Pocieszenie w tym, że najprawdopodobniej nie będzie podwyżki podatku PIT, chociaż zapewne znikną niektóre ulgi. Jak na przykład ta za internet.
Oficjalnie żadne decyzje w sprawie tego, które podatki podnieść nie zapadły.