"Z powodu katastrofalnej sytuacji finansowej na Białorusi, Rosjanie mogą przejąć strategiczne działy gospodarki tego kraju" - biją na alarm białoruscy eksperci i opozycyjni politycy. W rozmowie z reporterem RMF FM podkreślają, że Rosja jest zainteresowana m.in. przemysłem petrochemicznym. Narodowy Bank w Mińsku zdecydował o dewaluacji białoruskiego rubla o 56 procent w stosunku do dolara.

Białoruski bank dewaluując rubla liczył, że ludzie zaczną sprzedawać dolary i euro. Władzom waluty te są bardzo potrzebne. Przez wiele miesięcy występowały o kredyty do Moskwy.

Rosja oficjalnie twierdzi, że nie pomoże prezydentowi Białorusi. Eksperci są jednak pewni, że rosyjskie miliardy dolarów już popłynęły, albo popłynął na Białoruś. Tymczasem Rosja zaczyna stawiać warunki - mówi opozycjonista Wincuk Wiacziorka. Stopniowo stawia wymagania co do sprywatyzowania na korzyść rosyjską, najsmaczniejszych kawałków przemysłu białoruskiego - dodaje.

Rosjan interesują najbardziej dochodowe gałęzie, takie jak przemysł petrochemiczny, wielka chemia, a także przedsiębiorstwa, które zajmują się tranzytem surowców energetycznych przez Białoruś - tłumaczy inny opozycyjny polityk Jurij Hubarewicz. Według niego, Łukaszenka nie ma wyboru. Na kredyty może liczyć tylko ze Wschodu, bo Zachód odwrócił się od niego po grudniowej rozprawie z opozycją.