Dopiero w 2021 roku będziemy mogli dostać rekompensaty za podwyżki cen prądu, które wchodzą w życie od przyszłego miesiąca. Tak wygląda wstępny projekt nowego systemu rekompensat, do którego dotarli dziennikarze RMF FM. We wtorek Urząd Regulacji Energetyki zgodził się, by Tauron podniósł swoim klientom rachunki o 12 procent. Pozostałe spółki negocjują, ale też planują co najmniej tak wysokie podwyżki.

Jak to ma konkretnie wyglądać? Najpierw niestety przyjdzie nam zapłacić te podwyższone o 12 procent rachunki za prąd do naszych domów i dopiero pod koniec 2020 roku będziemy mogli złożyć do państwa wniosek o zrekompensowanie.

Jedną z opcji jest robienie tego w trakcie rozliczania dorocznych zeznań podatkowych PIT. Ta rekompensata za prąd działałaby tak jak kiedyś ulga internetowa czy budowlana. Składamy stosowne zaświadczenie i urząd skarbowy oddaje nam pieniądze. To by oznaczało, że pieniądze za podwyżki w 2020 dostaniemy dopiero w okolicach kwietnia/maja 2021 roku.

To wiodąca, ale na razie wstępna propozycja. Konkretnego projektu ustawy jeszcze na stole nie ma.

Ile by to kosztowało? Około 2 miliardów złotych rocznie. Przeciętny miesięczny rachunek za prąd to około 100 złotych. Podwyżka o 12 procent (taka jak w przypadku Taurona) oznaczałaby wzrost tego rachunku o 12 złotych. Rocznie to daje 144 złote. Jeżeli przemnożymy to przez 14 milionów gospodarstw domowych, daje to właśnie okolice 2 miliardów złotych.

Takie pieniądze są do znalezienia w budżecie. Zwłaszcza, że mają być wypłacane dopiero w 2021 roku.


URE podjął decyzję ws. podwyżki cen prądu

Prezes URE odmówił we wtorek zatwierdzenia taryf na energię trzech głównych sprzedawców prądu, zatwierdził jedynie taryfę Tauronu Sprzedaż. W efekcie pozostali trzej sprzedawcy od 1 stycznia muszą stosować taryfy z 2018 roku. URE zatwierdził natomiast taryfy dystrybucyjne wszystkich dystrybutorów i taryfę przesyłową.

Tauron to spółka energetyczna, która działa na południu kraju. Obsługuje mniej więcej jedną trzecią Polaków.

Polska Grupa Energetyczna, Energa i Enea nie zamierzają odpuszczać wnioskowania o duże podwyżki cen prądu - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Prezesi tych spółek są przekonani, że nie mogą działać na szkodę swojej firmy i dlatego muszą wnioskować o takie podwyżki, jakie wychodzą z rachunku matematycznego. Dlatego na razie nie będą składać wniosków o łagodniejsze podwyżki. Będą negocjować ostrzejsze. 

W pięciu krajach UE - na Węgrzech, w Chorwacji, Bułgarii, na Litwie i Malcie - ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych są niższe niż w Polsce - wynika z danych Eurostatu za pierwsze półrocze 2019. Najwięcej w UE muszą płacić za prąd Niemcy.

Opracowanie: