Pracodawcy coraz częściej nie wypłacają pensji na czas - alarmuje Państwowa Inspekcja Pracy. W ciągu roku liczba takich przypadków wzrosła o jedną piątą. W pierwszym półroczu inspekcja trafiła na ponad 54 tysiące takich przypadków.

To prawie o 10 tysięcy więcej niż rok temu. Nieuczciwi szefowie są już winni swoim pracownikom 110 milionów złotych. Przeciętna zaległość to ponad 2 tysiące złotych. Najwyższy wzrost niewypłaconych kwot odnotowaliśmy w województwie lubelskim, sześciokrotny. W opolskim - czterokrotny, podobnie jak w małopolskim - wylicza główny inspektor pracy Tadeusz Zając.

Od początku roku inspekcja nałożyła na niesolidnych pracodawców 11,5 tysiąca mandatów. Nie do przyjęcia dla nas są takie przypadki, takie tłumaczenie, że nie płacę bo nie mam pieniędzy. Albo próbuje się przerzucać odpowiedzialność na pracownika - dodaje Zając. Dlatego PIP zaczęła już rozmawiać z ministerstwem sprawiedliwości o zaostrzeniu kar.

Ci, którzy nie dostali pieniędzy w terminie, powinni jak najszybciej zgłosić się do inspekcji pracy, tak, żeby dało się jeszcze zebrać jak najwięcej dowodów nieuczciwości pracodawcy. I nie ma się co obawiać zemsty szefa, bo cały proces kontroli i karanie go jest anonimowy. To znaczy, że szef nie dowie się, że to my na niego poskarżyliśmy. Nam się jeszcze nie zdarzyło, ja tego nie pamiętam, żeby dane, którymi my dysponujemy zostały przekazane - zapewnia Tadusz Zając. I od razu zaleca czujność: Pierwsze podejrzenie, że praca może być w ogóle nieopłacona, powinny się pojawić, jeżeli pracodawca zachowuje się w sposób "najpierw zatrudnię pana na próbę, nie będę pisał umowy".