Cztery godziny - po dwie rano i wieczorem - potrwa w sumie strajk ostrzegawczy ogłoszony w spółce Enea Operator. W tym czasie protestujący nie będą usuwali awarii. Według władz spółki, strajk jest nielegalny.

Piotr Adamski z komitetu strajkowego zapowiedział, że protest będzie trwać między godziną 7 a 9 oraz między 19 a 21. Działające w spółce związki zawodowe twierdzą, że chcą w ten sposób zaprotestować przeciw łamaniu praw pracowniczych. Zdaniem związkowców, skutkiem restrukturyzacji spółki będzie likwidacja jednostek terenowych technicznej obsługi klienta. Po zlikwidowaniu tych placówek zdecydowanie pogorszy się obsługa klientów. Pogotowie energetyczne będzie musiało jechać do klienta nawet 100 km - twierdzą związkowcy.

Swoje stanowisko związkowcy przesłali m.in. ministrowi skarbu i premierowi. "Niewykluczone, że jednym ze skutków tego strajku mogą być wyłączenia energii elektrycznej spowodowane powstaniem awarii w czasie jego trwania, podczas przewidzianych w Poznaniu meczów Euro 2012" - napisali związkowcy w piśmie do ministra.

W zależności od wyników postrajkowych mediacji, 25 czerwca ma się odbyć kolejny strajk, trwający po cztery godziny przed i po południu. Natomiast 2 lipca ma się odbyć strajk całodniowy.

Adamski podkreślił, że w związku z intensywną nawałnicą, która przeszła w sobotę przez zachodnią i centralną Wielkopolskę, komitet strajkowy postanowił nie przerywać pracy brygad naprawczych, pracujących przy przywracaniu zasilania odciętych od prądu miejscowości i domostw.