Tylko przy bardzo szczęśliwym zbiegu okoliczności Polska będzie w stanie spełnić unijne wymogi dotyczące wielkości dziury budżetowej. Nawet jeśli obiecane przez premiera Tuska oszczędności staną się faktem, bardzo trudno będzie obniżyć deficyt do poziomu 3 procent PKB.

Będzie to negatywny sygnał dla rynku, bo obiecaliśmy, że spełnimy unijny warunek w 2012 roku. Wszystko jednak będzie zależało od tła, to znaczy od tego, jak będziemy wypadać w porównaniu z innymi krajami. Jeżeli rzeczywiście inwestorzy w Europie będą bardzo negatywnie patrzyli w ogóle na zadłużanie się państw, to wówczas będziemy zmuszeni ograniczać deficyt za wszelką cenę - a więc podwyżki podatków itd. Jeżeli sytuacja w strefie euro albo na rynkach finansowych nie będzie tak napięta, wówczas nic złego się nie stanie, jeżeli będziemy mieć trochę wyższy niż 3 proc. deficyt - mówi ekonomista Ernest Pytlarczyk.

Jak dodaje ekspert, same oszczędności nie wystarczą, ważne jest też to, co będzie działo się po stronie przychodów i poziom wzrostu gospodarczego, bo to on jest punktem odniesienia dla wielkości deficytu.