Jeśli do Polski dotarłaby pryszczyca i rozprzestrzeniała się na taką skalę, jak w Wielkiej Brytanii, to musielibyśmy wydać na jej zwalczanie od 4 do 9 miliardów dolarów, a Polski na to nie stać - mówi Główny Lekarz Weterynarii Andrzej Komorowski. Dlatego też Polska będzie się skupiała na zadaniach prewencyjnych.

Od wczoraj na granicach każdy wyjeżdżający Polak otrzyma ulotkę, w której główny lekarz apeluje, by nie wwozić do Polski żadnej żywności pochodzenia zwierzęcego, bo w ten sposób mogą się dostać do Polski zarazki pryszczycy. Poza tym jak mówi Andrzej Komorowski "istnieje poważne podejrzenie po naszej stronie, że pryszczyca w Niemczech już wystąpiła". Jednak oficjalne stanowisko Niemiec mówi, że nie wyizolowano wirusa, a zachowania naszych zachodnich sąsiadów wykazują bardzo daleko posuniętą ostrożność.

A u nas mimo, że pryszczycy nie stwierdzono, to i tak zbiera ona swoje żniwo. Dla Podhala, które żyje z owiec - ich skup nie będzie w tym roku opłcalnym interesem. Plany hodowców pokrzyżował wprowadzony przez Unię Europejską zakaz wwozu i tranzytu żywych zwierząt parzystokopytnych. W tym roku jagniąt sprzedano nie dość, że o połowę mniej, to na dodatek po dużo niższej cenie. Górale nie tylko nie zarobią dodatkowych pieniędzy - dla niektórych może to być wręcz ekonomiczna śmierć:

Z hodowcami i dyrektorem Związku Hodowców Owiec i Kóz na Podhalu rozmawiała zakopiańska reporterka RMF FM Dorota Sułkowska. Dodajmy, że eksport jagniąt do Włoch to najważniejszy roczny dochód polskich hodowców, który pozwala przeżyć kolejny rok.

06:40