Kredyty stały się dostępne, więc Polacy zaczęli kupować nowe mieszkania. Do tego ich ceny spadają - informuje "Gazeta Wyborcza". Dzieje się tak, bo na rynku jest jeszcze spora nadwyżka mieszkań rozpoczętych w okresie boomu, a deweloperzy budują już kolejne.

Pod względem sprzedaży nowych mieszkań lepszy dla deweloperów był tylko 2007 rok. A przypomnijmy, że był to szczyt hossy na rynku mieszkaniowym. Pod koniec 2010 r. - jak zaznacza gazeta - w ofercie firm deweloperskich w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi było łącznie blisko 39 tys. lokali, z czego 9,4 tys. już gotowych.

To efekt wiary deweloperów w to, że Polska kryzys ma już za sobą. Jak podał GUS, w ubiegłym roku zaczęli ok. 63 tys., czyli aż o 42 proc. więcej niż rok wcześniej. Ponadto na rynek wracają mieszkania w inwestycjach zamrożonych w czasie kryzysu.

Siłą napędową są banki. Nie ma jeszcze danych za 2010 r., ale - jak szacował Związek Banków Polskich - pożyczyły one w tym okresie na cele mieszkaniowe prawdopodobnie ponad 50 mld zł, czyli o ponad jedną czwartą więcej niż w 2009 r. Wprawdzie w kryzysie banki mocno przykręciły śrubę kredytową, ale w ubiegłym roku na nowo rozpoczęły walkę o klientów.

Analitycy i bankowcy obawiają się jednak, że w tym roku popyt na kredyty mieszkaniowe mogą wyhamować m.in. z powodu podwyżek stóp procentowych oraz zapowiadanych przez Komisję Nadzoru Finansowego kolejnych obostrzeń.

W tej sytuacji ratunkiem dla wielu deweloperów może być rządowy program "Rodzina na swoim", w ramach którego budżet dopłaca przez osiem lat mniej więcej połowę odsetek.