Minister przemysłu Marzena Czarnecka może stracić stanowisko. Jak ustalili dziennikarze RMF FM, została wpisana na listę osób do ewentualnej dymisji. To pokłosie wczorajszego wywiadu dla "Rzeczpospolitej", który nie tylko potężnie zachwiał warszawską giełdą, ale też wywołał konsternację u innych ministrów.

Marzena Czarnecka we wczorajszym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" przedstawiła plany rewolucyjnych zmian w sektorze energetycznym i górniczym. Powiedziała, że planowane jest "przypisanie" kopalń do poszczególnych elektrowni węglowych należących do spółek energetycznych. Konieczne jest bowiem - jej zdaniem - połączenie dostaw węgla z kopalń do elektrowni.

Minister przemysłu podkreśliła jednak, że na tym etapie nie podjęto jeszcze decyzji co do konkretnej formy takiego wydzielenia. Zaznaczyła, że nie chodzi w tej chwili o połączenie kapitałowe kopalń z grupami energetycznymi.

"Przypisanie" kopalń do poszczególnych elektrowni węglowych oznaczałoby, że to na polskie spółki energetyczne zostanie zrzucony ciężar całej transformacji energetycznej, trudnych rozmów z górnikami czy radzenia sobie z narastającymi kosztami. To z kolei zahamowałoby inwestycje i modernizację energetyki.

Słowa Marzeny Czarneckiej wywołały spadki na giełdzie

Te słowa sprawiły, że środowa sesja na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie przyniosła mocne spadki spółek z sektora energetycznego. O nawet kilkanaście procent "zanurkowały" notowania m.in. PGE, Enei i Tauronu.

Jak komentują współpracownicy Donalda Tuska, Marzena Czarnecka zachowała się jak były minister energii w rządzie Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego Krzysztof Tchórzewski, którego luźne wypowiedzi nieraz wywoływały wstrząs na giełdzie. 

Co ważniejsze, wypowiedź minister przemysłu nie była konsultowana choćby z Ministerstwem Aktywów Państwowych, co spowodowało, że zaskoczony resort Borysa Budki musiał całość prostować.

"Finalnie aktywa węglowe będą wydzielone poza grupy energetyczne. Planowane jest przypisanie kopalni węgla do źródeł wytwarzania energii, a nie włączanie ich do spółek energetycznych" - poinformował, cytowany przez PAP Biznes.

Marzena Czarnecka na liście do dymisji

To wszystko sprawia, że - jak ustalili dziennikarze RMF FM - minister przemysłu trafiła na listę ludzi do ewentualnej dymisji. O możliwych zmianach w rządzie mówił dwa dni temu zresztą premier Donald Tusk.

Co do rekonstrukcji rządu, ona na pewno się zdarzy. Już o tym mówiłem, że przełom wiosny i lata wydaje mi się takim stosownym momentem. Będzie ona zależała wyłącznie, tylko i wyłącznie od merytorycznej oceny ministrów albo ich decyzji politycznej - powiedział szef polskiego rządu podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów.

Z pracą w rządzie pożegnają się ci, których uznam - jako premier - że z jakichś powodów nie wykorzystali optymalnie tych kilku miesięcy - powiedział.

Decyzja o tym, kto dokładnie jest na tej liście, ma zapaść w czerwcu. Według medialnych doniesień, część ministrów chce kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na giełdzie nazwisk pojawia się m.in. minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz oraz szef resortu aktywów państwowych Borys Budka.

Opracowanie: