Ceny ubezpieczeń mogą wzrosnąć o kilkadziesiąt procent, a firmy mogą odmawiać sprzedaży polis na terenach szczególnie zagrożonych powodzią - twierdzi "Metro".

Przypuszczam, że wzrosty cen mogą sięgnąć kilkudziesięciu procent - mówi gazecie Magdalena Lis z jednej z firmy sprzedających produkty ubezpieczeniowe. Choć przyznaje, że jeszcze nie dostała nowych cenników. Podwyżki to kwestia tygodni - dodaje.

Według ekspertów niewykluczone jest, że towarzystwa w ogóle nie będą chciały ubezpieczać mieszkań albo domów z terenów najbardziej dotkniętych powodzią (jak wrocławskie osiedle Kozanów), jeżeli nie powstaną tam odpowiednie zabezpieczenia.

Jeśli ktoś się buduje na terenie zalewowym, musi liczyć się z tym, że może być mu trudno znaleźć ubezpieczyciela. Nie ma w tym nic dziwnego. Polisa jest od tego, by pokrywać szkody wydarzeń losowych, a nie tych, które mogą zdarzać się często - tłumaczy Lis.

Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, na koniec 2009 r. Polacy wykupili ponad 8 mln ubezpieczeń od klęsk żywiołowych (prawie 7 mln to ubezpieczenia osób fizycznych). To aż 2 razy więcej niż sześć lat wcześniej. Średni koszt rocznej składki ubezpieczeniowej wynosi ok. 250 zł.