Skandalem zakończyły się w niedzielę manewry NATO nad Morzem Egejskim. Dowódca oddziałów greckich zarządził wycofanie się swoich jednostek z ćwiczeń po kłótni z oficerami tureckimi. Turcja i Grecja od lat toczą spór o wyspy. Tak było i w tym przypadku...

Grecki minister obrony Akis Cochadzopulus wyjaśnił, że poszło o brak zgody na przelot greckich samolotów nad terytorium Turcji. Ankara zabroniła dalszych lotów, gdy Grecy przelecieli nad wyspami Lemos i Ikaria. Sęk w tym, że obie wyspy to obiekt wieloletnich sporów między Ankarą a Atenami. Przed kilkoma laty mało nie doszło nawet z tego powodu do konfliktu zbrojnego."Grecja nie może zaakceptować faktu, że inny członek NATO wykorzystuje sojusz do swych własnych interesów. Jest to niesłychane zachowanie kraju- gospodarza ćwiczeń NATO" - oświadczyło greckie ministerstwo obrony. Turcy tłumaczą jednak, że greccy piloci złamali regulamin ćwiczeń, przelatując nad wyspami uważanymi za strefę zdemilitaryzowaną. Manewry NATO z udziałem Grecji i Turcji miały być oznaką ocieplających się stosunków między zwaśnionymi krajami. I tak było na początku ćwiczeń, które zaczęły się od spektakularnego lądowania greckich myśliwców w Turcji. Wystarczyło jednak kilka dni, żeby atmosfera się popsuła, i doszło do otwartego konfliktu międzu Atenami a Ankarą.

00:25