Papierosy i wódka to towary najczęściej przemycane z Białorusi do Polski, zaś w drugą stronę Białorusini najczęściej wwożą obuwie, ubrania, sprzęt techniczny - pisze w najnowszym numerze niezależna gazeta białoruska "Nasza Niwa".

Zjawisko przemytu jest bardzo powszechne na naszej zachodniej granicy. Jedni samochodem, inni autobusem. Jedni papierosy, obuwie albo odzież, a inni benzynę - czytamy.

Gazeta podkreśla, że na Białorusi karton papierosów Viceroy kosztuje 38-45 tys. rubli białoruskich (13,6-17,5 zł), zaś w Polsce na czarnym rynku można dostać za niego do 50 zł. Za wódkę natomiast trzeba zapłacić na Białorusi nie więcej niż 20 tys. rubli (7-8 zł). Tymczasem legalnie wolno przewieźć tylko jeden karton papierosów i litr wódki.

Papierosy Białorusini chowają zwykle w specjalne pończochy, które podwieszają w nogawkach spodni albo przyklejają do rajstop. Często chowają je też w skrytkach w swoich samochodach.

"Nasza Niwa" podaje przykład studentki T. z Grodna, która studiuje w Białymstoku. Jej rodzice nie pracują, więc dziewczyna utrzymuje rodzinę, co weekend przemycając towary przez białorusko-polską granicę. Przeciętnie przewozi 6-7 kartonów papierosów.

20 minut po przekroczeniu granicy, w Kuźnicy, czekają już na nią Polacy. Ruscy przyjechali. Wódkę, papierosy masz? - cytuje jednego z nich "Nasza Niwa".

W Brześciu - według gazety - można usłyszeć historię o tym, jak pewna kobieta wyrzucała papierosy z okien swojego samochodu prosto do Bugu, skąd wyławiał je miejscowy odbiorca.

Polscy celnicy są dość wyrozumiali wobec Białorusinów. W Grodnie - niemal nie ma trudności. W Brześciu co jakiś czas konfiskują "towar". Grzywna - 300 złotych. Jak mówią wtajemniczeni, tę stratę wyrówna jeden przejazd, nie jest więc bardzo bolesna - pisze gazeta.

Cytuje przy tym polskiego celnika z Kuźnicy Białostockiej: To przecież głównie starsze kobiety. Co im będę robić awanturę, jeśli są 30 lat starsze ode mnie... Ja też jestem ze wschodu, z Bielska. A na wschodzie bieda.

Z powrotem Białorusini wiozą buty, odzież, sprzęt techniczny, żywność. U sąsiadów wszystko jest tańsze. I ogromny wybór - czytamy.

Według gazety białoruscy celnicy są mniej wyrozumiali od polskich - otwierają każdą paczkę i walizkę. Nie daj Boże, żeby dodatkowa para obuwia trafiła do naszego stabilnego państwa - ironizuje Nasza Niwa".