Rząd przyjął założenia do ustawy budżetowej na 2023 rok. Wśród nich znalazła się propozycja wzrostu płac w budżetówce. Wynagrodzenia miałyby wzrosnąć o 7,8 proc. Do tej propozycji odniósł się przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa. "To skandaliczny przejaw pogardy i lekceważenia wobec setek tysięcy pracowników" - twierdzi Piotr Szumilewicz.

Założenia do ustawy budżetowej przedstawiła podczas konferencji prasowej minister finansów Magdalena Rzeczkowska. Podkreśliła, że wybuch wojny zmienił perspektywy gospodarki. 

Musimy się liczyć ze spowolnieniem gospodarczym, ale nadal będziemy notować wzrost gospodarczy. Udało się nam utrzymać niskie bezrobocie, na poziomie 5,1 proc. i takiego bezrobocia na poziomie 5,1 proc. spodziewamy się także w przyszłym roku - powiedziała Rzeczkowska, dodając, że według założeń inflacja w tym roku wyniesie średnio 9,1 proc., a w 2023 r. obniży się do 7,8 proc. 

Minister poinformowała, że w założeniach do projektu budżetu na 2023 r. znalazły się te dotyczące wzrostu płac w sferze budżetowej. Nasza propozycja wzrostu płac w sferze budżetowej w przyszłym roku to 7,8 proc. - oświadczyła szefowa MF. Dodała, że ta propozycja zostanie przekazana Radzie Dialogu Społecznego.

Związkowcy: Skandaliczny przejaw pogardy

Na propozycję rządu zareagowali związkowcy ze Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.

Z oburzeniem podchodzimy do propozycji rządowych, aby wynagrodzenia w sferze w budżetowej w przyszłym roku wyniosły zaledwie 7,8 proc. To skandaliczny przejaw pogardy i lekceważenia wobec setek tysięcy pracowników budżetówki - mówi Piotr Szumilewicz. Jak dodaje, "poziom inflacji wynosi już prawie 14 proc., a pod koniec roku może przekroczyć 20 proc." 

Nie ma też żadnego powodu, by zakładać, że w przyszłym roku wzrost cen będzie niższy. Przypominamy też, że posłowie, senatorowie i wiceministrowie kilka miesięcy temu dostali podwyżki o 60 proc., a ministrowie, premier i prezydent o 40 proc. W tej sytuacji domagamy się podwyżek płac w budżetówce o co najmniej 20 proc. w roku bieżącym i 20 proc. w 2023 roku - podkreśla przewodniczący. 

Z jego oświadczenia wynika, że w przeciwnym razie można spodziewać się strajku generalnego. Jeśli władza radykalnie nie zwiększy w tym roku płac w sferze budżetowej i utrzyma plan podwyżki płac w przyszłym roku o 7,8 proc., będziemy przekonywać wszystkie związki zawodowe do przeprowadzenia strajku generalnego. Skoro zaś rząd nie potrafi zarządzać kluczowymi instytucjami, w tym dbać o godne warunki pracy, to powinien w trybie natychmiastowym podać się do dymisji - podkreśla Szumilewicz.

Tusk obiecuje pracownikom budżetówki 20-procentową podwyżkę

O 20-procentowym wzroście wynagrodzeń dla pracowników budżetówki mówił już w kwietniu podczas konwencji Nowoczesnej szef PO Donald Tusk. Obietnicę powtórzył w opublikowanym dziś wywiadzie dla NaTemat.pl. Pytany o pierwsze decyzje, które podjąłby, gdyby został premierem, odpowiedział między innymi: Dałbym podwyżkę plus 20 proc. pracownikom sfery budżetowej, w tym nauczycielom. 

Tusk ocenił również: Budżetówka to grupy zawodowe, to ludzie, którzy dziś mało zarabiają, choć są bardzo wykwalifikowani, ciężko pracują i reprezentują na co dzień państwo wobec obywatela. Tu nie ma o czym dyskutować. Podwyżka pensji po prostu im się należy.